czyli Choinka 2018 część 12/12 – Wielki Finał!
Nie wiem gdzie, nie wiem kiedy, ale zgubiłam gdzieś prawie miesiąc życia. W sumie to zgubiłam gdzieś cały rok.
Pochorowałam się przed Świętami i nie zrealizowałam wszystkiego, co zaplanowałam.
Niestety zawaliłam parę spraw, nie zdążyłam zrobić kilku ważnych rzeczy, z niektórymi mocno się spóźniłam.
Było, minęło, nie wróci, ale jest mi wstyd, że tak wyszło.
Ostatni miesiąc minął mi nie wiedzieć kiedy. Chwilę temu kończył się listopad, planów na grudzień miałam dużo, a tu już jutro Sylwester!! Jak nic ktoś lub coś kradnie mi czas!! Życie pędzi jak szalone, dni mijają, a ja nie nadążam, zadyszki dostaję. Widać to nawet po moim blogu. Nic nie piszę, bo nie mam co pokazać, na komentarze nie odpowiadam, na Waszych blogach teoretycznie nie bywam (bywam, bo czytam po nocach wszystko, ale zupełnie nie komentuję) nawet na Instagramie serduszek nie stawiam :( Gonię w piętkę i mam wrażenie, że z roku na rok jest ze mną coraz gorzej. Ale nie będę narzekać, bo nie o tym ma dziś być. Dziś przychodzę do Was z ostatnią, mocną spóźnioną odsłoną zabawy Choinka 2018 u naszej Xgalaktycznej Kasi.
Na samym początku muszę bardzo, ale to bardzo podziękować Kasi za zorganizowanie takiej fajnej zabawy i za comiesięczną motywację, żeby tworzyć różne ozdóbki na choinkę. Gdyby nie Kasia, pewnie w tym roku też byłabym przysłowiowym „bosym szewcem” i może tym razem miałabym choinkę, ale niekoniecznie ubraną w stworzone przez siebie ozdoby. A tak co miesiąc udawało mi się zrobić coś i teraz mam wyjątkową choinkę.
Kasiu, bardzo dziękuję za ten rok i od razu zapisuję się na kolejną edycję Twojej zabawy. Taki bat w postaci wyznaczonego ostatecznego terminu publikacji choinkowego postu jest mi bardzo potrzebny, bez tego ani rusz!
Ostrzeżenie!!
Dziś będą zdjęcia, dużo zdjęć, tak dużo zdjęć jeszcze chyba nie było u mnie w żadnym poście. Niekoniecznie wszystkie są ładne i nadające się do pokazania, bo robiłam je po ciemku przy sztucznym świetle albo w deszczu przed domem, ale i tak je pokażę, gdyż nie potrafiłam się zdecydować, co wybrać. Niestety pogoda w te święta kompletnie u nas nieświąteczna. Szaro, buro, ciemno, słońca nie ma od kilku ładnych dni i do tego leje. Parę stopni na minusie i mielibyśmy śnieg, a tak trzeba po kałużach brodzić.
Eh…
To, że udało się kupić choinkę w tym roku, zakrawa prawie na cud. Sama zafundowałam sobie chwile grozy, długo drżałam czy w ogóle uda się jeszcze cokolwiek znaleźć, bo w odwiedzanych punktach z choinkami zostały nędzne, smętne resztki. Tak to jest, jak się zostawia wszystko na później, tak to jest, jak się komuś wydaje, że ma wszystko pod kontrolą, a nie ma. Na szczęście udało się przytargać do domu takie oto drzewko,
które w niedzielny wieczór postanowiłam ubrać. Kochanieńki pomógł ze światełkami, a potem szalałam już tylko ja. Zaszalałam strasznie, bo ozdóbek choinkowych to mam w domu na dwie albo trzy takie nieduże choinki. Zbieram je od kilku lat. Kupuję ręcznie malowane bombki, czasami jakąś dostanę w prezencie, czasami coś uda się uchodzić na starociach pod Młynem albo kupić jakąś fajną chińszczyznę. W tym roku dodatkowo naprodukowałam sama różnych cacuszek.
Cały rok dziergałam na szydełku gwiazdki choinkowe. W sumie zrobiłam ich dobrze ponad 100 i zamiast na bieżąco je krochmalić i naciągać zostawiłam to na ostatnią chwilę. Przed samymi Świętami w amoku przyszpilałam je przez kilka kolejnych nocy, z nosa kapało mi na styropian, na oczy ledwo patrzyłam i niestety brakło mi sił i mocy, żeby porobić im niewidoczne zawieszki z żyłki. Stanęło na zwykłym kordonku i trochę widać go na choince.
Tutaj mały fragment mojej już zdefragmentowanej kolekcji, bo większość gwiazdek, nie wiedzieć jak, przez święta mi wyszła :)
Wymyśliłam, że zrobię łańcuch – girlandę ze śnieżynek na choinkę. Naprodukowałam ich prawie 40 i zaczęłam dorabiać do nich sznurek na szydełku. Byłam już w połowie, gdy przyszła chwila refleksji i zastanowienia, czy nie trzeba by ich jednak wykrochmalić przed połączeniem sznureczkiem. Krótkie pytanie do mądrzejszych i bardziej doświadczonych koleżanek na Instagramie i rzeczywiście, najpierw krochmalenie i usztywnianie, a dopiero potem łączymy. Nie było wyjścia, trzeba było pruć. Koniec końców wyprodukowałam 3,5 m łańcuch z identycznych gwiazdek. Wydawało mi się, że będzie on nie wiadomo jak długi, a gdzieś mi zginęły te moje śnieżynki na choince.
Ubieranie choinki zaczęłam od najważniejszych, najpiękniejszych ozdób, czyli tego, co udało mi się wyprodukować w ramach zabawy u Kasi. Dla przypomnienia przez 11 miesięcy udało mi się stworzyć takie ozdoby:
Czyż nie pięknie prezentuję się ta moja kolekcja??? Ja jestem zachwycona tym, co udało mi się wyhaftować!! Niestety nie ma na zbiorowym zdjęciu moich ostatnich tegorocznych ozdóbek, ale kończyłam je dopiero w ostatnią sobotę :(
A tak prezentuje się moja choinka w osobiście wykrzyżykowanych ozdóbkach.
Jak dla mnie trochę smutno i ubogo, mało choinkowo. Powyciągałam więc wszystko, co miałam i zaczęłam wieszać. Kochanieńki stwierdził, że nie ma opcji, żeby udało mi się powiesić wszystko. Cóż, mimo, że się bardzo starałam, musiałam zanieść do piwnicy kilka nieopróżnionych pudełek. Mówi się trudno, w przyszłym roku trzeba będzie zdobyć choinkę od podłogi do sufitu, taką na 2,5 m. Po kilku dłuższych chwilach spędzonych na strojeniu mojej zielonej panny udało mi się stworzyć takie coś.
Trochę może przesadziłam, ale ja kocham miłością wielką właśnie takie obwieszone świecidełkami choinki. Na choince musi być nawieszane jak na choince. Na każdej możliwej gałązce musi coś dyndać. To teraz parę zbliżeń na „kupne” ozdoby:
Teraz Panie, Panowie moja radosna twórczość własna, z której jestem szalenie zadowolona. Na początek hardangerowa gwiazda, która zaświeciła na czubku naszej choinki. O hardangerze będzie tu jeszcze kiedyś.
A teraz krzyżykowo – szydełkowa „cała reszta” :)
Uff…
Dużo cudnych ozdób udało mi się stworzyć przez ten ostatni rok, powiedziałabym, że bardzo dużo, ale to jeszcze przecież nie koniec! Przy okazji listopadowego choinkowego postu napisałam, że mam nadzieję, że w finale pokażę jeszcze coś równie fajnego, jak Dziadek do orzechów i spółka. Czy mi się to udało, okaże się za chwilę. Jedno jest pewne – kosztowało mnie to dużo stresu, pracy i łez. Strasznie chciałam wyprodukować te moje zawieszki przed świętami, to był mój priorytet, bez tego Święta miały się nie odbyć, ale niestety plany legły w gruzach. Poległam na całej linii, jeśli chodzi o organizowanie sobie pracy. Adam już od miesiąca chodził i mówił: zostało mało czasu, nie zdążysz, a ja ze spokojem mu odpowiadałam, że wszystko mam pod kontrolą, zdążę, nie ma aż tak wiele do zrobienia. Nie przewidziałam jednak choroby i pewnego „zlecenia”, ale o tym przy innej okazji. Rano w Wigilię Kochanieńki zastał mnie całą we łzach, rozżaloną, że nie dałam rady skończyć tego, co skończyć, bardzo chciałam. Byłam chora, zmęczona i zestresowana, a robienie czegokolwiek w takim stanie nie jest ani trochę mądre. Zawieszki kończyłam dopiero po świętach, a poprawiałam w sobotę, bo nie wyszły tak, jak bym chciała, żeby wyszły. Święta na szczęście odbyły się normalnie :)
Część z Was, która śledzi moje zaniedbane konto na Instagramie pewnie już wie, co przygotowałam.
Tak, będzie dziś Mikołaj w piżamie, Pani Mikołajaowa i Elf od mojej ulubionej projektantki wzorów Eleny!
Jako pierwszy na tamborek trafił Święty Mikołaj w stroju mocno domowym – w piżamie, bamboszach, z kubkiem gorącej czekolady, odpoczywający po ciężkiej przedświątecznej harówce. Ale wiecie, jak to jest – dla Mikołaja praca nie kończy się nigdy i kolejne listy z prośbami o wymarzony podarunek na przyszły rok już do niego spływają.
Mój Święty w pierwotnej wersji wyglądał tak.
Cóż by tu rzec??
Taka trochę kiepska ta jego czapka, jakby ze starszego brata, mocno za duża, opadająca na oczy, ani trochę nietwarzowa. Doszłam do wniosku, że tak być nie może i Mikołaj nową czapkę mieć musi. To jest czwarta wersja. Cóż szycie to nie jest moja mocna strona, a jak jeszcze nie ma z czego szyć, to dopiero jest porażka i prowizorka.
Moim zdaniem ta wersja jest bardziej na czasie i jak to stwierdził Adam, Mikołaj wygląda teraz trochę hipstersko. Dziadek, mimo że ma okulary, siwą brodę, to wzrok jak widać ma całkiem młody, bo przecież młody duchem jest ten mój starszy pan. Okularki mam dzięki przemiłej Pani z Kuferka z koralikami. Pobawiła się w optyka i wygięła mi takie cudne metalowe „lenonki”. Prawda, że urocze i twarzowe? Bardzo, bardzo dziękuję za pomoc :)
To obejrzyjmy sobie Mikołaja z bliska.
Broda i włosy powstały z magicznej nitki z CasaCenina, którą udało się kupić dzięki Edytce i wspólnemu zamówieniu. Oj długo nam przyszło czekać na dostawę z Włoch, mocno drżałam czy przesyłka zdąży dotrzeć przed Świętami, na szczęście udało się. Tylko co z tego, jak ja byłam w lesie z moim projektem? Serduszkowe guziczki też dostałam od Edytki. Czyż nie są cudowne i idealnie pasujące do całości?? Dziękuję Ci Kochana jeszcze raz z całego serca. Zdradzę Wam tajemnicę, dostałam od Edytki jeszcze inne cudne guziczki, ale je pokaże kiedy indziej.
Czyż te reniferowe kapcioszki/bamboszki nie są urocze?? Jak mówiłam, Mikołaj dzierży w dłoni kubek z gorącą czekoladą, a w drugiej ręce jeszcze ciepły list z prośbą o nowe prezenty. List też jest z Kuferka z koralikami. Ponieważ mamy Mikołaja, jego piżama może być tylko w jedynym słusznym kolorze – w kolorze czerwonym :))
Czy wiedzieliście, że Mikołaj ma żonę? Oczywiście, że ma! Gdzieś na Biegunie Północnym mieszka starsza, sympatyczna pani, dbająca, jak może o swojego pracowitego męża.
Ubrana w twarzowy czepek i haftowany fartuszek
krząta się od rana do wieczora po swojej polarnej kuchni, dbając, żeby Mikołaj nie opadł z sił i podtyka mu pod nos co rusz inne smakowite kąski. Ten wałek, który przebył długą drogę z Państwa Środka, to nie na Mikołaja, żeby mu skórę złoić za słabą pracę, ale żeby wałkować pyszne ciasteczka, bo piernikowe ciasteczka to Mikołaj kocha najbardziej na świecie. Ma więc Pani Mikołajowa i foremkę w kształcie gwiazdki, żeby móc gwiazdkowe ciasteczka wykrawać.
Furę piernikowych ciasteczek i ja wyprodukowałam w tym roku. Niestety brakło mi czasu, cierpliwości, umiejętności i przede wszystkim narzędzi (takiej prozaicznej rzeczy, jak nierozłażące się w szwach woreczki strunowe w odpowiedniej wielkości nie udało mi się kupić na czas), żeby pięknie polukrować pierniczki. To nie na moje nerwy. Wyszło, jak wyszło, ale pysznie wyszło.
A tak zupełnie na koniec mały pomocnik Świętego Mikołaja – wszędobylski, złotobrody wesoły Elf.
Jego obecność obwieszcza dzwoneczek cichutko pobrzękujący u jego czapki. Dzwoneczek, złote koraliki, babciowe kwiatuszkowe guziczki i koraliki z fartuszka udało mi się kupić w Kodaro. I tu przemiłe Panie pomogły mi dobrać odpowiednie koraliki, pozwoliły powybrzydzać, na miejscu przymierzyć i wybrać, to co będzie najlepsze. Bardzo, bardzo dziękuję za pomoc :)
Największy problem miałam z uszami tego małego urwisa. Nie wiem jak, nie wiem przy użyciu jakiej magii, Elena jest w stanie uszyć takie maciupeńkie uszy i wywinąć je na prawą stronę. Nie ma takiej fizycznej możliwości, żebym i ja dała radę to zrobić. A, że Elf elfie uszy mieć musi, w przeciwnym razie i jemu czapka będzie spadać na oczy, wymyśliłam że, jak i w przypadku Króla Myszy uszy zrobię z filcu. Nabyłam kawałek różowego filcu, wycięłam odpowiedni, kształt, doszyłam do głowy i wyszły mi takie trochę na złość mamie odmrożę sobie, świńskie uszka :)
Elf to pomocnik Mikołaja, który cały rok pomaga mu przygotowywać prezenty dla grzecznych dzieci, pracując m.in. w fabryce zabawek. Mój elfi egzemplarz dzierży w dłoni konika – renifera na biegunach dla jakiegoś małego smyka, który taki właśnie prezent zażyczył sobie na przyszłoroczne święta. Guziczkowy renifer przybył do mnie z Pasjonaterii.
Tak oto prezentują się moje ostatnie tegoroczne dzieła na choince.
I co? Myślicie, że udało mi się wyprodukować coś równie uroczego jak Dziadek do orzechów? Myślę, że tak!! Te Mikołajowe figurki są dla mnie kwintesencją Świąt. Idealnie kojarzą się z choinką i górą prezentów pod choinką. I do tego ta babciowa boska Pani Mikołajowa!!
I jeszcze rzut oka na choinkę z mikołajowymi figurkami. Nie da się ukryć, że zaszalałam, ale ja mam tendencję do popadania w szaleństwo, do robienia wszystkiego hurtowo i w dużych ilościach. Z godnie z tym i moja choinka jest na bogato, obfituje w ozdóbki wszelakie. Ale jest za to niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju.
Piękna :)
A to wszystko udało mi się osiągnąć dzięki Kasi i jej świetnej zabawie. Gdyby nie to, że „trzeba było” co miesiąc tworzyć coś nowego, kto wie, jak z moim zorganizowaniem i zapałem wyglądałaby moja tegoroczna choinka. Kasiu, jeszcze raz dziękuję!!
Tym razem udało mi się namówić Kochanieńkiego na bardzo szybką sesję w sweterku w romby. No po prostu MUSIAŁAM mieć takie zdjęcie, nie mogłam go sobie odmówić. Gdyby Kochanieńki miał pod ręką prawdziwy wałek do ciasta, pewnie zdzieliłby mnie nim przez łeb za te moje pomysły. Na szczęście nie miał i pozwolił sobie strzelić pozowaną fotkę. Łatwo nie było, bo pogoda niesprzyjająca, za oknem deszcz leje się z nieba, ale jakoś przed drzwiami, na progu udało się zrobić takie oto zdjęcie. Sesja moich mikołajowych zawieszek na tle ulubionego krzaka też odbyła się w deszczu.
Zupełnie rzutem na taśmę, na ostatnią chwilę zgłaszam moje mikołajowe figurki do grudniowego rozdania w zabawie Choinka 2018 u Kasi. Łatwo nie było, ale warto było się potrudzić.
Każdy, kto widzi na żywo moją choinkę mówi WOW, cudna jest!!! Jedyną niezainteresowaną „osobą” jest koteczka. Jej to kolokwialnie mówiąc dynda. Tradycyjnie wyraziła zerowe zainteresowanie moją twórczością.
A całe święta i czas poświąteczny spędza w takiej pozycji.
Nie wiem, z czego to wynika, pewnie z tego, że jest to półdziki kot, który żyje na wolności, różnych kolorowych bodźców ma na zewnątrz po kokardy, ale Dziadówka nawet nie zauważyła choinki w domu. Kompletnie i totalnie ją ignoruje. A ja jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa, że nie muszę drżeć o moje cudne drzewko.
Autorką wzorów moich cudownych figurek jest wspominana przeze mnie już niejednokrotnie Elena. Wzory Eleny możecie kupić w jej sklepie na Etsy. Na Instagramie albo na jej Blogu możecie obejrzeć jej inne projekty. Jedno jest pewne, to nie jest moje ostatnie spotkanie z tymi wzorami, w przyszłym roku z całą pewnością wyhaftuję jeszcze coś. W dużej mierze dzięki Elenie i jej wzorom moje świąteczne drzewko jest w tym roku takie magiczne i wyjątkowe. Elena bardzo dziękuję za piękne wzory i inspiracje!
Na koniec chciałabym jeszcze bardzo, bardzo serdecznie podziękować za życzenia świąteczne i kartki. Dziękuję pięknie Dagmarze i Dominice (pamiętam, pamiętam, obiecuję, napiszę, ale musisz mi dać jeszcze chwilę) za życzenia mailowe.
Dziękuję też Hani, Edytce i Zafolkowanej Agnieszce za cudnej urody karteczki z życzeniami.
Ja poległam na całej linii, nie dość, że nic nie wysłałam, to jeszcze nawet nie podziękowałam za pamięć. Dziewczyny bardzo Wam dziękuję i proszę o wybaczenie. Jest mi strasznie wstyd.
Najgorsze jest to, że miałam plan! Dawno temu, zaraz po wakacjach znalazłam wzór na zawieszki, które miałam zamiar posłać z „kupnymi” kartkami w świat, ale z moich planów nic nie wyszło. Nie zdążyłam zrobić ani jednego hafciku, bo ktoś mi ukradł grudzień :( Stwierdziłam, że wyślę chociaż kartki. Też nie zdążyłam :( Głupia wybrałam się na zakupy w ostatnim tygodniu przed świętami, nawet udało mi się znaleźć w empiku nietuzinkowe kartki, ale jak zobaczyłam prawie trzydziestoosobową kolejkę do kasy, zwyczajnie wymiękłam. W galerii z 25 stopni na plusie, ja z gorączką, nie dałam rady i się poddałam. Wstyd mi strasznie, że aż tak zawiodłam, tym bardziej BARDZO DZIĘKUJĘ Wam dziewczyny za pamięć.
Mam zamiar w przyszłym roku się poprawić. Nie mogę zostawiać już nic na ostatnią chwilę, bo to już się nie sprawdza. Kiedyś, gdy byłam młodsza, byłam w stanie spiąć pośladki i pod presją czasu, w stresie mogłam bardzo dużo zrobić. Teraz niestety ciało i umysł odmawiają posłuszeństwa. Jak nic starzeję się i trzeba to sobie uświadomić, przyzwyczaić się i zacząć planować pewne rzeczy z wyprzedzeniem. Pomyśleć, że planowanie to było coś, co mi kiedyś świetnie wychodziło.
Ale nic to, nie ma co narzekać, trzeba iść dalej.
Za chwilę Sylwester i Nowy Rok.
W nadchodzącym Nowym Roku życzę Wam przede wszystkim zdrowia, a także dużo siły i zapału do realizacji Waszych pasji. Niech to będzie twórczy, piękny rok! Niech się spełnią Wasze wszystkie plany i marzenia. Niech nigdy nie brakuje czasu i chęci na realizację Waszych postanowień. Szampańskiej zabawy sylwestrowej!!
Do siego roku!!
Małgosia