czyli Choinka 2018 część 11/12
Przyszła pora na przedostatnią odsłonę w zabawie Choinka 2018 u Kasi. Szok jak ten czas leci! Już za chwilę, już za chwileczkę będziemy ubierać nasze choinki. Coś czuję w starych kościach, że w tym roku nasze choinki będą wyjątkowe.
Dziś chcę Was zabrać do cudownego Królestwa Lalek. Bardzo bym chciała umieć pokazać Wam:
…Łąkę Cukrową przecudnie pachnącą i świecącą miliardami iskier, jak gdyby była wysadzana drogimi kamieniami.
…Bramę Migdałowo-rodzynkową, zwaną także Bramą Łakomczuchów zbudowaną jakby z marmuru białego, brązowego i rodzynkowego, a tak naprawdę składającą się z rodzynków i migdałów w cukrze.
…Lasek Gwiazdkowy, którego ciemną zieleń rozświetlają tysiączne ogniki. W ich blasku widać […] wyraźnie złote i srebrne owoce wiszące na barwnych ogonkach oraz pnie i gałęzie drzew, przystrojone we wstążki i bukiety kwiatów jak szczęśliwi narzeczeni lub radośni, weselni goście.
…Rzekę Limoniadową, Strumień Miodowy, Jezioro Róż, Gaj Konfiturowy, Pałac Marcypanowy, Wioskę zwaną Piernikowo, Cukierkowo…
Jednak nie potrafię tego zrobić, brak mi takich magicznych umiejętności. Sami musicie o tym poczytać, sami musicie sobie wyobrazić tą cudną, piękną i jakże smakowitą krainę. Pokażę Wam za to dzisiaj kilku bohaterów pewnej bajki.
Domyślacie się już co to za bajka??
TAK!!
Dziś będzie rzecz o dzielnym Dziadku do orzechów, okropnym Królu Myszy i o sędzim Krystianie Eliaszu Droselmajer.
Zaczynamy.
Bohater pierwszy — Dziadek do Orzechów
Sędzia […] trzymał za rękę młodzieńca niewielkiego wzrostu, lecz bardzo zgrabnego i przystojnego. Twarz jego była jak krew z mlekiem, ubrany był w piękny, jedwabny surdut bramowany złotem, białe jedwabne pończochy i zgrabne pantofelki; do żabotu wpięty miał śliczny bukiecik ze świeżych kwiatów. Włosy miał kunsztownie ufryzowane i upudrowane, a na plecach zwieszał się pięknie spleciony warkocz. Krótka szpada u boku błyszczała, jak gdyby była wysadzana drogimi kamieniami, a kapelusik pod pachą wyglądał jak z najlżejszego puchu.
Mój cudny, niebieskooki przystojniak powstał jako pierwszy.
Dziadek dostał kunsztowną fryzurę zakończoną z tyłu woreczkiem do włosów.
Ach, moja droga przyjaciółko […] niech mi się pani wystara o pałasz; tylko o pałasz, reszta należy już do mnie…
Tylko skąd w dzisiejszych czasach wziąć pałasz dla dzielnego, młodego człowieka?? No skąd??
Pierwsza myśli trzeba wykuć!
Kochanienki, wnuk kowala sam się zaoferował, że spróbuje. Spróbował i poległ. Niestety chińska stal, z której zrobione są moje nietrafione igły, kompletnie nie nadaje się do przekucie jej w ostry miecz. To zwykłe badziewie, a nie stal damasceńska czy japońska stal, z której robią miecze samurajskie. Po paru uderzeniach młotem igła rozpadła się na kawałki….
Co robić, co robić??? Dziadek broń mieć musi, nie może z gołymi rękami stanąć do walki z okrutnym mysim królem! Tak się nie godzi! Pałasz być musi! Co robić, co robić???
I tu z pomocą przyszła Magda, z którą znamy się z Instagrama. Magda poradziła poszukać czegoś w klockach lego. To był strzał w 10!!! Przecież pod Młynem mają całe uzbrojone po zęby armie, muszą też mieć dla nich zapasowe uzbrojenie, bo w ferworze walki przecież łatwo można stracić broń.
I tak któregoś pięknego niedzielnego przedpołudnia udaliśmy się z Kochanieńkim poszukać pałasza pod Młyn. Mój Miły szybko się ulotnił, bo jak to stwierdził: nie może patrzeć, jak grzebię razem z dziećmi w kartonach z klockami :)) Dzieci i młodzież byli akurat bardzo pomocni, bo na moje pytanie do sprzedającego, czy ma taki miecz tylko czarny, w ramach konsultacji padło pytanie do grzebiącego w kartonie obok chłopaka:
Młody robili takie czarne?
Nie robili, robili tylko szare.
Trudno się mówi, wybrzydzać nie będę. Nabyłam wszystkie trzy sztuki, jakie były i tak mój piękny pan zdobył oręż. Nie jest to co prawda pałasz ani floret, ale na Króla Myszy nada się idealnie.
Magda wielkie dzięki za podpowiedź i nakierowanie na dobre źródło :))
Panie, Panowie oto ON, mój cudny Dziadek do orzechów w pełnej krasie.
Prawda, że mimo „brzydoty”, dużej nieproporcjonalnej głowy przystojny z niego młody mężczyzna??
Bohater drugi — Sędzia Droselmajer
Ojciec chrzestny Freda i Klary, sędzia Droselmajer, nie był pięknym mężczyzną. Niski, chudy, twarz miał pooraną głębokimi zmarszczkami, a prawe oko zasłonięte wielkim czarnym plastrem. Na domiar złego był zupełnie łysy i pragnąc to ukryć, nosił śliczną, kunsztownie wykonaną białą perukę ze szkła. Mimo tych braków był on jednak niezwykłym człowiekiem. Przede wszystkim doskonale znał się na zegarach, a nawet sam umiał je sporządzać.
Fryzura Dziadka do orzechów i sędziego Droselmajera powstała z takiej magicznej, „szklanej” nitki.
Czyż te sztuczkowe spodnie nie prezentują się szalenie elegancko? Jak przystało na zegarmistrza, jest i złoty zegarek, tu jeszcze bez dewizki.
Kochanie, z czego zrobić dewizkę??
A zrób sobie, z czego chcesz, możesz nawet przykleić żabi skrzek, tylko nie zawracaj głowy kobieto!
Parę chwil później jest i dewizka wyszydełkowana z pojedynczej nitki metalicznej muliny Anchor, jest i mały Dziadek do orzechów, laska w dłoni. Prawdziwy szykowny, elegancki straszy pan.
Jednak taki trochę nieubrany ten mój sędzia. Trzeba mu płaszcz — pelerynę uszyć.
To dopiero było wyzwanie! Po pierwsze nie ma z czego, po drugie nie ma czym, po trzecie szyć to ja nie potrafię ani trochę. We wzorze jest świetny tutorial jak wykonać pelerynę sędziemu, dla mnie okazało się to jednak za trudne. Poszłam na łatwiznę i pozszywałam dwa kawałki filcu. Może niekoniecznie równo mi wyszło, zrobiłam, jak potrafiłam.
Panie, Panowie Sędzia Krystian Eliasz Droselmajer w pełnej krasie.
Czyż ten jego cylinder nie jest boski?
Jest!
Bohater trzeci — Król Myszy
Obrzydliwy Król Myszy siedział na jej ramieniu, czerwony ogień zionął z jego siedmiu szeroko rozwartych gardzieli. Potwór, zgrzytając zębami, świstał prosto do ucha Klary:
Świst — świst, gwizd — gwizd,
Do domku nie wejdę,
Bez uczty się obejdę,
Złapać mnie się nie uda!
Świst — świst, gwizd — gwizd,
Oddaj mi swoje cuda,
Swoje śliczne książeczki
I swoje sukieneczki!
Nie wiem, co zmiłowanie,
Stracisz swe ukochanie;
Dziadka zjem na śniadanie,
Hi — hi! Pi — pi! Kwik — kwik!
Siedmiu głów nie ma mój Król Myszy, ma jedną, ale czyż nie straszną? Wygląda jak jakiś obcy, jak przybysz z innej planety.
Z „wykończeniem” Króla Myszy też nie było łatwo.
Po pierwsze korona!! Jest Król, musi być i korona, tylko skąd ją wziąć? Kombinowałam na różne sposoby, może jakiś pierścionek, może zabawka. Opcji było kilka, żadna zadowalająca. Okazało się, że korona leży na wyciągnięcie ręki wśród innych skarbów w jednej z moich szuflad z robótkowymi przydasiami. Zrobiłam ją z dużej złotej zawieszki do bombki choinkowej.
Po drugie uszy, mysz musi mieć uszy! Tylko wg wzoru takowe uszy trzeba uszyć :( I to było dla mnie zupełnie, absolutnie nie do przejścia! Nie ma opcji, żebym w jakikolwiek sposób dała radę zrobić takie maleństwa! Nie da rady i już! Ale jakieś uszy być muszą, sklejałam więc dwa kawałki filcu, przyszyłam i gotowe! Tym razem, jeśli chodzi o prace szyciowe filc górą.
Mój „straszny” Król straszy Kotkę, a ta ani zainteresowana, ani wystraszona. Ona z reguły nie zauważa tego, co jej się pod nos podtyka, a to pewnie dlatego, że zezowate to moje szczęście. No, chyba że jest to miska z mięskiem. Miskę widzi od razu :)
Jak widać na zdjęciu powyżej mysi król już prawie skończony, ale nie do końca ubrany. Można by rzec, że Król jest trochę nagi, gronostajów na futro brakło. Skończyła się biała magiczna nitka, nie ma z czego kołnierza zrobić :( Kolejnych parę dni spędziłam na poszukiwaniach materiału na królewskie szaty i znalazłam coś, co się nada. Znalazłam aż dwie różne „nitki”, tak żeby mieć dylemat i nie umieć podjąć decyzji, którą opcję wybrać.
Kochanie, którą wersję byś wybrał?
Tę po prawej.
E-mail do matki chrzestnej mojego bloga.
Edytka, pomóż która wersja?
Ta po prawej.
Cóż, żeby się upewnić w wyborze, zrobiłam jeszcze głosowanie na Instagramie. Zdecydowaną większością głosów zwyciężyła wersja kołnierza po prawej stronie, chociaż mi w głębi duszy bardziej podobała się ta wersja z lewej. Zaczęłam ją nawet robić, ale niestety nitka jest trochę skręcona i nie dało się jej ładnie ułożyć. I tak Król Myszy dostał taki oto królewski płaszcz. Te złote lilie vel gwiazdki to moja radosna twórczość własna.
Panie, Panowie oto mój groźny, dostojny, cudny Król Myszy w pełnej krasie.
Wąsy to pomysł Kochanieńkiego. Osobiście mi użyczył swojej magicznej żyłki do czegoś tajnego.
Jedno jest pewne.
Są to najpiękniejsze ozdoby choinkowe, jakie kiedykolwiek! EVER! udało mi się zrobić, a mam na swoim koncie dużo takich prac, bo bożonarodzeniowe ozdóbki to ja kocham tworzyć najbardziej na świecie.
Jestem tymi figurkami zachwycona, jestem w nich zakochana! Wzory, na podstawie których powstawały, są piękne, proste, łatwe do zrobienia, cudowne, przemyślane i dopracowane w najmniejszych szczegółach. Dla mnie genialne! Robienie tych zabawek sprawiło mi szaloną radość. W czasie ich tworzenia znowu czułam się, jak mała dziewczynka, zapominałam o troskach i bolączkach dnia codziennego. Czułam się znów jak dziecko, któremu pozwolono pobawić się najpiękniejszymi na świecie zabawkami :)
W bajce Klara została królową krainy pełnej błyszczących lasów gwiazdkowych, przezroczystych pałaców marcypanowych, słowem, najpiękniejszych i najcudowniejszych rzeczy, które się widzi, jeśli się patrzeć umie.
Dla mnie Klara ma dziś na imię Elena, mieszka w Kijowie i tworzy niesamowite, cudowne, bajkowe rzeczy. To właśnie ona jest autorką tych wzorów, to jej magiczną Pocztę św. Mikołaja i Sklep Zoologiczny miałam wielką przyjemność wcześniej zrobić. Wzory Eleny możecie kupić w jej sklepie na Etsy. Zajrzyjcie też koniecznie na jej konto na Instagramie albo na Blog. Jest piękny, zachwycający, bajkowy! Znajdziecie tam mnóstwo inspirujących prac. U niej Boże Narodzenie trwa praktycznie cały rok. Elena jest mistrzem szycia miniaturowych rzeczy (nie mam pojęcia, jak ona to robi, dla mnie to czarna magia), robi klimatyczne zdjęcia i pięknie o wszystkim opowiada (wujek Google jak zawsze nieoceniony). Ja dzięki niej czuję się, jakbym miała znowu siedem lat, bo Elena widzi i patrzeć umie, a do tego potrafi to innym pokazać.
Elena bardzo dziękuję Ci za zabranie mnie do Twojej cudownej, magicznej, bajkowej krainy.
Elena, thank you very much for taking me to your wonderful, magical fairy-tale land.
Kochanie mam wizję jednego zdjęcia. Ty w zimowym sweterku w kratę trzymasz w dłoniach moje cudnej urody zabawki. Przebierz się, proszę, będzie ładne zdjęcie, a zajmie to tylko chwilę. Pliz!!
Żebyście widzieli tę rządzę mordu w oczach Kochanieńkiego :))
Daj żyć kobieto, ogarnij się, nie będę się przebierał, bo znowu coś wymyśliłaś! Dawaj te figurki, rób zdjęcie, jak stoję, wrzucaj post na blog, publikuj i zapomnij, zajmij się czymś nowym! Masakra z taką babą!
Nie ma więc ujęcia w sweterku w kratę, jest w czerwonym polarku:)))
Moją cudowną trójkę zgłaszam do listopadowego rozdania w zabawie Choinka 2018 u Kasi.
Czy uda mi się wyprodukować coś równie fajnego do ostatniej odsłony naszej tegorocznej zabawy?? Mam ogromną nadzieję, że TAK, dlatego też zdecydowałam się już dziś pokazać Wam tych panów, mimo że planowałam to zrobić dopiero za miesiąc.
Wcześniej nie znałam dokładnie historii Dziadka do orzechów i pięknej, odważnej Klary. Nie słyszałam o królewnie Pirlipacie, dla której liczy się tylko wygląd, a nie wnętrze, Mysibaby też nie znałam z imienia, o magicznym orzechu Krakatuka nie słyszałam. Wieki temu chyba widziałam bajkę w telewizji, potem balet do muzyki Piotra Czajkowskiego, ale książki nigdy nie czytałam. Teraz zaciekawiona tym kto, jest kim, wysłuchałam całej historii podczas wykonywania nudnej i przyziemnej czynności, jaką jest prasowanie. Fakt słuchałam bajki na raty (nie miałam takiej góry prasowania, żeby spędzić na jej pozbywaniu się prawie trzy godziny) i nie mogąc się doczekać końca, przeczytałam w międzyczasie „spojlery” w Wikipedii, ale i tak wysłuchałam całej historii do końca. A jest to piękna historia.
Zapytacie pewnie, o co chodzi z tytułową słoniną w kiełbasie? Skąd ten dziwny jakby nie było tytuł postu?
Tym razem nie zdradzę Wam tajemnicy. Sami musicie znaleźć odpowiedź na to pytanie, sami musicie przeczytać książkę, wysłuchać opowieści, dowiedzieć się. Warto znowu poczuć się dzieckiem, warto przeczytać tę bajkę własnemu dziecku. I warto czasami postarać się umieć patrzeć.
* * *
To na koniec pochwalę się jeszcze pewnym wyróżnieniem.
Jakiś czas temu uległam „modzie” i założyłam konto na Instagramie. Mój profil jest mało „instagramowy”, bo robienie pięknych zdjęć to podobnie jak szycie moja pięta achillesowa. Nie czuję, nie umiem, nie potrafię, nie widzę, nie kadruję i już. Nie przeszkadza mi to jednak cykać fot w ilościach hurtowych, publikować ich w dużych ilościach na blogu i od czasu do czasu wrzucać coś na Insta. „Lubię” Instagram za to, że w przeciwieństwie do bloga można tam opublikować coś w jednej chwili — szybko, łatwo, z każdego miejsca, co najważniejsze za pomocą telefonu, w zasadzie spod palca. Ostatnio zauważyłam, że nasz polski hafciarski światek zaczął być bardziej aktywny na tym medium, coraz więcej z nas ma tu swoje konta. Wstyd się przyznać, ale to właśnie na Instagramie, a nie na blogach częściej komentuję wasze prace, bo jest mi tak łatwiej.
Parę miesięcy temu to właśnie na Instagramie trafiłam na konto Eleny i przepadłam na amen. Wsiąkłam, zakochałam się w jej pracach od pierwszego wejrzenia, pożądam jej wszystkich wzorów krzyżykowych. Całkiem niedawno Elena ogłosiła na swoim koncie SFS i wzięłam w nim udział, bo można się było załapać na 25% upustu na zakup jej wzorów. Trudno było przejść obok takiej promocji obojętnie :))) Któregoś ranka wstaję, a mój telefon aż płonie od czerwonych serduszek z Instagrama. Ruch jak w ulu! Dosłownie setki lajków, dziesiątki komentarzy i nowych obserwujących. Dla mnie chaos nie do ogarnięcia!
Ale o co chodzi? Dlaczego mnie tak nagle „kochają”??
Okazało się, że SFS to taka zabawa można powiedzieć „głos za głos” (co to dokładnie jest, doczytałam w trakcie pisania tego postu, zapisałam się do zabawy, nie znając do końca jej zasad:-)) i za podlinkowanie czyjegoś posta też dostaje się coś w zamian. Myślałam, że to właśnie te 25% upustu na zakupy jest tym czymś, a okazało się, że Elena dodatkowo podlinkowała u siebie pięć profili, które jej zdaniem warto odwiedzić. I miałam ogromną przyjemność zostać przez nią wskazana :))
Dla mnie ogromny szok i wielki zaszczyt!
Być osobiście „wyróżnioną” przez ulubioną autorkę wzorów to dopiero jest wielkie WOW!
Dzięki temu podlinkowaniu trafiło do mnie wiele nowych osób, które w inny sposób pewnie nigdy by się nie dowiedziały o moim koncie. Moja próżność została baaardzo połechtana, a wiara, że to, co robię, jest dobre i ma sens urosła jak nigdy.
Zrobiłam sobie print screen profilu Eleny i teraz mam pamiątkę :)
Zobaczyć chociaż przez chwilę (bo takie posty z czasem się usuwa, żeby nie zaśmiecały własnego profilu) ponad 800 lajków pod własnoręcznie wyprodukowaną bombką choinkową nie ważne, że na cudzym profilu, ważne, że praca moja, wierzcie mi bezcenne i uskrzydlające uczucie :))) Sama, u siebie w życiu nie dostanę aż tyle lajków pod żadnym zdjęciem hehe :)
Na szczęście przecież nie o ilość lajków w tym wszystkim chodzi, to nie zawody, ale o zadowolenie i satysfakcję z tego co się samemu robi. Ja bardzo lubię robić, to co robię.
Elena jeszcze raz dziękuję :)
P.S.
Wszystkie bajkowe cytaty pochodzą z bajki E. T. A. Hoffmanna Dziadek do orzechów tłum. Józef Kramsztyk. Elektroniczną wersję m.in. tej bajki znajdziecie na TEJ stronie.
P.S2.
Zbliża się Black Friday. Będzie, któraś z Was może robić zakupy www.casacenina.com w najbliższym czasie? Magiczną nitkę potrzebuję kupić, a samej robić tam tak małe zakupy zupełnie mi się nie opłaca. Jakby co bardzo proszę o wiadomość.