Aaa, kotki dwa

czyli kartkowanie z Ulą 2025 – 2

W tym miesiącu zaszalałam i zrobiłam aż dwie kartki z haftem na zabawę u Uli.

Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że utrzymam ten trend w kolejnych miesiącach.

Na luty Ula zaproponowała nam takie bingo.

Wiadomo, że bingo lubię bardzo.

A jak jeszcze dowiedziałam się, że nie trzeba spełnić wszystkich wytycznych naraz lubię je jeszcze bardziej ;-) Kwiatki i listki by mnie jednak pokonały.

Jeden rzut oka na wytyczne i od razu wiedziałam, że muszą być kartki świąteczne z kotkiem. W domu, w którym najważniejszym domownikiem jest kot, inaczej być nie może. Przeczesałam Internety w poszukiwaniu kotowych wzorków. Nie powiem wybór ogromny, ale chciałam czegoś prostego i małego. No i z tym „małym” wzorem to mi w przypadku pierwszego kotka nie wyszło. Wyszłam go na zbyt rzadkiej Aidzie, chyba 16 ct, a powinnam na 20 ct.

Cóż…

Nie wiem, jak patrzyłam, jak liczyłam, ale wyliczyłam źle. Obok kota miała być jeszcze choinka, ale jak go wyhaftowałam, to stwierdziłam, że z choinką przy kocim boku haft będzie tak duży, że się na kartkę nie zmieści. Byłby tylko haft i nic więcej. Sam kotek nie wyglądał jednak świątecznie, to mu dorobiłam mikołajową czapkę.

Potem było klejenie i powstała taka kartka.

Jak dla mnie spełnia ona wytyczne z linii poziomej: sznurek – kot – napis oraz z linii pionowej: błyskotki – kot – trzy warstwy.

Ze złotego sznurka zrobiona jest kocia kokarda, złoty sznurek przykleiłam wokół haftu. Pozostałe elementy są oczywiste.

Trzy warstwy są, błyszczy się/robią za błyskotki: brokat na jednej warstwie, gwiazda, kocia muszka i sznurek wokół haftu.

Kartka prosta, bez udziwnień, podoba mi się.

Do takiego sposobu wykończenia kartek z haftem zainspirowały mnie prace Meni / Marzeny. Bardzo mi się podoba jej styl, a jak oglądam jej rolki z klejenia kartek na Insta, to za każdym razem sobie myślę jakie to proste! Tylko czemu mi tak nie wychodzi?

Drugi hafcik powstał na Murano 16 ct i tu udało mi się trafić z wielkością.

Pierwsza wersja kartki wyglądała tak.

Miała spełniać wytyczne: błyskotki – kot – trzy warstwy. Posklejałam wszystko i stwierdziłam, że mi się nie podoba to co zrobiłam. Ani trochę mi się nie podoba. Trzeba to zmienić. Łatwo nie było zdemontować kartkę, bo nie wiedzieć czemu klej chwycił od razu, ale na szczęście udało się oderwać złote kółko od haftu bez strat.

Ostatecznie wyszła taka słodko-pierdząca karteczka. Tak o niej powiedział Kochanieńki. Zupełnie nie wiem czemu.

Kółka wycinałam patentem od Violi. Super gadżet, działa idealnie.

Żeby kartka spełniała wytyczne błyskotki – kot – trzy warstwy dokleiłam cekiny dookoła. Trochę się błyszczą, a warstwy są na bank conajmniej trzy.

Na razie na kartce nie ma napisu i nie wiem, czy będzie. Nie chcę przekombinować, a mam do tego skłonności. Nie mam nic, co by mi pasowało. Się zobaczy.

Z drugiej strony bez napisu kartka nie do końca jest bożonarodzeniowa. Niby papiery są w róże betlejemskie, ale na upartego kotka z prezentem można podarować z innej okazji.

Dwie kocie karteczki lecą na lutową odsłonę zabawy u Uli, a ja z niecierpliwością czekam na wytyczne marcowe. Będzie trzeba jakieś jajo albo zajączka popełnić i wpasować w to, co Ula zaproponuje.

Prawie za każdym razem mam jakieś „ale” do moich kartek. Coś bym poprawiła, zrobiła inaczej, a tu wszystko już posklejane. Stwierdzam, że chyba powinnam podejść do tematu inaczej. Wszystko najpierw wymyślić, złożyć do kupy i pójść spać albo na spacer. Spojrzeć na kartkę ze świeżą głową, a dopiero potem ją ostatecznie posklejać. Tylko że podczas kartkowania robię taki kipisz wokół siebie, że trudno przejść, a dwa razy rozkładać cały majdan mi się nie chce. Muszę pomyśleć jak zrobić tak, żeby było dobrze.

Przypomniało mi się jeszcze coś. Miałam zapytać, jak przyklejacie swoje hafty do kartek?

Aidę przykleiłam na szeroką taśmę dwustronną, Murano klejem Magic. Z żadnej z tym metod nie jestem w 100% zadowolona. Mam wrażenie, że haft się faluje i nie do końca idealnie jest napięty. Faktem jest też, że nie czekałam pół nocy, aż klej wyschnie, tylko prawie od razu zabrałam się za dalsze klejenie. Może trzeba to przycisnąć i zostawić na dłużej do wyschnięcia. Tylko ten bajzel dookoła….

Jest na to jakiś magiczny patent?

Właśnie doszłam do wniosku, że w sumie to ta druga kartka łapie się jeszcze na linię: kwiaty – kot – listki.  Użyłam przecież papieru w kwiaty z listkami, a raczej w listki z kwiatami, bo te różowe, czerwone „płatki” to przecież liście.

To jeszcze na koniec najważniejszy domownik – nasza Dziadówka. Zdjęcia stare i nowe. Kotka ta sama.