czyli kartkowanie z Ulą po raz szósty
Gdy zobaczyłam wytyczne Uli na czerwiec, mało nie dostałam palpitacji serca. Niby temat miły, fajny uniwersalny, a mnie ogarnęła groza i niemoc twórcza.
Gdy zobaczyłam wytyczne Uli na czerwiec, mało nie dostałam palpitacji serca. Niby temat miły, fajny uniwersalny, a mnie ogarnęła groza i niemoc twórcza.
W maju prawie w całości udało mi się zrealizować plan poczyniony w kwietniu i wyprodukowałam bożonarodzeniową kartkę z haftem. Prawie w całości, bo niestety nie udało się tych kartek zrobić więcej niż sztuk jedna, a planowałam ich kilka.
Jak tylko zobaczyłam wytyczne Uli na marzec, wiedziałam dokładnie, co znajdzie się na moich kartkach.
Wiedziałam, że będą to kartki z haftem.
Mamy w pracy, a w zasadzie to mieliśmy, zwyczaj kupowania sobie prezentów na urodziny. Prezent był albo totalnym zaskoczeniem dla obdarowywanego, albo kupowaliśmy, co sobie solenizant zażyczył.
Nie da się ukryć, że mam tendencję do popadania w przesadę, wkręcanie się na maksa w to co robię, gdy mi się to spodoba, a do tego nie potrafię się powstrzymać przed robieniem pewnych rzeczy w ilościach hurtowych.
Tak było i tym razem.
Czytaj dalej „Historia pewnego radełka, a nawet radełek dwóch”