Czyli wstyd i poruta po raz wtóry :((((
Za chwilę Wielkanoc, za chwilę Zajączek przyniesie prezenty, a ja jeszcze nie zdążyłam pokazać, co mi Mikołaj/Aniołek/Dziadek Mróz/Gwiazdor przyniósł pod choinkę! A to było trzy miesiące temu!!
Masakra. Maskaryczna masakra!
.
.
.
Nie, nie pomyliłam się.
Napisałam to 21 marca i nie skończyłam pisać…, a od Bożego Narodzenia minęło już ponad pół roku….
Ehhh…
Nie da się ukryć, że kiepsko u mnie z systematycznością, weną i ogarnianiem życia ostatnio. Jak nie zrobię czegoś od razu, tylko odłożę na potem, to, to „potem” może być kiedyś, wkrótce albo nigdy. Potem albo zapomnę, albo mi się nie będzie chciało, albo nie będę miała siły, nastroju, weny. Staram się mocno walczyć z tym moim wewnętrznym rozlezieniem, ale wychodzi mi to różnie. Miewam szały twórcze i dni kompletnego zastoju. Wpadam w ciągi krzyżykowe i zapominam o całym bożym świecie, albo nie robię nic, tylko oglądam durnowate filmiki.
A potem skutki tego są takie, że jest wstyd i poruta po raz kolejny….
A wstyd i poruta jest straszna, bo powinnam była już dawno temu pokazać, jaką cudowną przesyłkę dostałam od Asi/brodziszka z blogu Od haftu do haftu.
Asia była jedną z dwóch osób, która zapisała się u mnie na blogu do zabawy „Podaj dalej” i postanowiła również mnie obdarować prezentem. Przyznam, byłam baaardzo zaskoczona i było mi szalenie miło dostać prezenty od Asi.
Przesyłka przyszła jakoś przed samym Świętami Bożego Narodzenia. A ponieważ ja jestem gorsza niż dziecko, nie wytrzymałam i do otwierania paczki zabrałam się od razu, zamiast cierpliwie poczekać na pierwszą gwiazdkę, Wigilię i resztę prezentów. Kto miałby moc tyle czekać? Na pewno nie ja! Ciekawość zżarłaby mnie od środka na wiór (a to akurat nie byłoby takie złe :))
Po zdarciu folii oczom mym ukazał się taki widok.
Micha uśmiechnęła mi się do ucha do ucha na widok tego Anioła/Anielicy.
W środku same cuda! Asia obdarowała mnie po królewsku!
Dostałam przydasie hafciarskie i piękne wzory haftu krzyżykowego
Bazy do kartek i różne rękodzielnicze przydasie. Jak nic będzie trzeba kiedyś w końcu zacząć robić kartki. Zapasy potrzebnych rzeczy mam już całkiem spore.
Naturalne, ręcznie robione mydło, po którym pozostało tylko miłe wspomnienie :) Zresztą, jak po czekoladzie. Ktoś zauważył, że była też czekolada?
Kawałki bawełny idealne na różne prace. Ten z Boo jest cudowny :)
I wisienka na torcie!!
Ręcznie robiona, piękna zakładka wykonana perfekcyjnie tradycyjnym haftem zamojskim. Jest to fragment zapaski ze stroju kobiecego. Wiem to od Asi :)
Prawda, że cudowna? Moje klimaty. Uwielbiam polski folklor przemycony we współczesnych przedmiotach użytkowych.
Asiu, jeszcze raz baaardzo, baardzo dziękuję Ci za tę niespodziewaną przesyłkę. Sprawiłaś mi mega radość. I bardzo przepraszam, że dopiero teraz pokazuję skarby, które od Ciebie dostałam. Wstyd mi strasznie, że to tak długo trwało, nie powinnam była tego odwlekać w nieskończoność. Absolutnie nic mnie nie usprawiedliwia.
P.S.
U mnie na blogu cisza od ponad trzech miesięcy! U innych też zastój. Jakoś tak zdechła nam w czasach zarazy ta nasza hafciarska blogosfera. Zauważyłam, że nie tylko mi się nie chce pisać, publikować coś na blogu. Dopadło to pewnie większość z nas. Nie wiem, co jest tego przyczyną, z czego to wynika, że zniechęcenie ogarnęło tak wszystkich w tym samym czasie. Czasami mam wrażenie, że dają nam czegoś do wody, żeby nam się nie chciało chcieć. Ehh…
Ja zaraz siadam do kolejnego postu. Tym razem hafciarskiego. Nie próżnowałam ostatnio, coś tam wyszywałam, słabo mi szło, ale dałam radę.
To do przeczytania wkrótce.
Mam nadzieję, że całkiem wkrótce.
A nie kiedyś, potem, nigdy…
Żeby tylko jeszcze komputer chciał ze mną współpracować!
W sumie to nie wiem, czy ktoś jeszcze tu zagląda…