Czyli podaję dalej
Chcecie, wierzcie, nie chcecie, nie wierzcie, ale było tak.
Wieki temu, za chwilę będzie pół roku.
Poniedziałek, 26 listopada, późne popołudnie. Prawie wieczór. W sumie to noc, bo za oknem ciemnica. Siedzę na górze i ślepię w telefon. Czytam Wasze najświeższe blogowe publikacje.
Traf chciał, skończyłam właśnie czytać post Zafolkowanej Agnieszki o jej cudnej urody haftowanych broszkach, które posłała właśnie w świat i jak czuła matka zastanawia się, czy aby trafią w dobre ręce, aż tu nagle dzwonek do drzwi. Podskoczyłam ze strachu zaskoczona i przerażona. Kto to może się dobijać do nas tak po nocy? Przysłowiowy inkasent, czy ki diabeł? Nikogo się nie spodziewaliśmy, nikt się nie zapowiadał z wizytą. Nawiasem mówiąc, dziwnych czasów dożyliśmy, że trzeba się „zapowiedzieć”, żeby móc kogoś odwiedzić, bo nie wypada wpaść tak po prostu, bo ma się ochotę albo potrzebę. Ani trochę mi się to nie podoba. Ja jak mam ochotę, wpadam, a i wpadających gości z przyjemnością zawsze przyjmuję. Nie o tym miało jednak być, ale o niespodziewanym dzwonku do drzwi.
W jednej sekundzie doznałam olśnienia, skojarzyłam fakty! Zabawa „Podaj dalej” na którą zapisałam się u Agi, a o której zapomniałam, cudne broszki, które właśnie pojechały od niej w świat!
To MUSI być to!
Wiedziałam, że to „poczta” z przesyłką do mnie. Wiedziałam od kogo i co dostanę. I wiecie co? Ani trochę się nie pomyliłam :))
Kochanieńki zawołał z dołu:
Przyszła spora paczka z Białegostoku do ciebie!
Wiedziałam! Czułam to! Byłam pewna! Taki mały zbieg okoliczności, że dosłownie minutę wcześniej przeczytałam ten, a nie inny post. Tak po prostu miało być!
Popędziłam oczywiście na dół, mało nie gubiąc kapci i nie łamiąc nóg na schodach, żeby dobrać się do paczki, zobaczyć co dostałam i…..
…i nie otworzyłam przesyłki.
Była noc, było ciemno, sztuczne światło, a ja stwierdziłam, że przecież MUSZĘ zrobić zdjęcia z otwierania paczki. Muszę i już, bo trzeba uwiecznić na focie to wiekopomne wydarzenie. Jakby nie było to pierwsza wymiankowa zabawa blogowa, w której miałam przyjemność wziąć udział, pierwsza zabawa, w której dostałam coś od blogowej koleżanki. Mało mnie nie skręciło z ciekawości, bo wiecie, jak to jest, gdy człowiek czegoś bardzo chce i nie może tego dostać, ale byłam twarda. Co prawda pół nocy kombinowałam, co Aga tam jeszcze włożyła do paczki, bo broszka aż TAK duża być przecież nie mogła, ale dałam radę. Za to rano było:
Kochanie idziemy paczkę otwierać, wstawaj, dzień jest, coś widać, będziesz zdjęcia robił. Wstawaj!
Kochanieńki to mnie kiedyś osobiście zatłucze za te moje „pomysły”, a potem to go jeszcze w sądzie uniewinnią, wszak czyn popełni w afekcie:))
Ciekawi, co było w środku?
Ja byłam ciekawa, jak nie wiem co :) Adam trochę tonował moje polatanie i nie omieszkał ostrzec, żebym uważała i dziury nie zrobiła nożyczkami, bo ja jak dziecko musiałam teraz! natychmiast! już! dobrać się do środka :)) Po rozcięciu papieru naszym oczom ukazało się różowe pudełko, zapakowane w folię bąbelkową, którą też trzeba było odpakować,
a w pudełku skarby :)))
Tak prezentuje się całość przesyłki. Same wspaniałości!!
Ale po kolei.
Na początek coś, co znikło szybko, bardzo szybko :)) Coś, co łakomczuszki lubią najbardziej – herbatka i czekoladka.
Pudełko. Różowe tekturowe, zamykane na magnesik pudełko. Bardzo praktyczne, baaaardzo pojemne.
Idealnie zmieściły się w nim całe moje zapasy mulin w motkach. Mam teraz w nich kompletny chaos, ale za to wszystko jest w jednym miejscu. Muszę to jednak jakoś ogarnąć może kolorami, może numerami, bo znalezienie poszukiwanego motka, jest tak samo niełatwe, jak wcześniej.
Ręcznie robiona, cudnej urody kartka stworzona specjalnie na tę zabawę. Jak to u Zafolkowanej motywy folkowe być muszą. Mnie akurat taki klimat pasuje, bo taki folk to ja uwielbiam pasjami. No i te kwiatki. Miodzio :))
Przydasie hafciarskie i nie tylko – coś co każda hafciarka pożąda i przygarnia w każdych ilościach:)
Dostał mi się kawałek płótna Murano. Bardzo lubię ten materiał, bo haftuje się na nim wyjątkowo przyjemnie. Dokładnie z tego kawałka powstała moja świąteczna „stodoła” z któregoś z poprzednich postów. Igły i mulinki ulubionej firmy DMC. Każda ilość się przyda:) Dostałam też nawlekacze do igieł. Bardzo przydatna rzecz i w przeciwieństwie do posiadanego przeze mnie egzemplarza, te są równiusieńkie, idealnie przechodzą przez nawet najcieńsze oczko w igle. Taśma klejąca w świąteczne wzory dawno temu została spożytkowana. Bardzo przydała się do pakowania świątecznych prezentów. Matko, kiedy to było!!
Dostałam też od Agnieszki kawałek jej ukochanego Podlasia, kawałek Białegostoku.
Magnesik dziewuszka w stroju włodawskim zdobi już naszą lodówkę, podobnie jak notesik do robienia listy zakupów. To akurat bardzo przydatny gadżet, bo ja wiecznie zapominalska o czymś gospodyni jestem. Notesik nie byle jaki, bo z piękną panoramą Białegostoku, z ważnymi dla tego miasta budynkami. Mam teraz u siebie w domu kawałek tego dalekiego miasta, a ponieważ bardzo mi się ten notesik podoba, szkoda mi go psuć na listy z zakupami, co rusz dostaję zjebkę od Kochanieńkiego, jak go po coś znowu wysyłam do sklepu, bo mi czegoś brakło. Chyba już nigdy nie nauczę się planowania zakupów. Nie lubię zakupów i już :)
Kolejna fajna rzecz – kołozeszyt. Niby zwykły notatnik, a bardzo niezwykły dzięki Dziewczynce zdobiącej okładkę. „Dziewczynka z konewką” (nazywana tak przez białostoczan) to piękny mural zdobiący jedną z kamienic w Białymstoku, od kilku lat symbol tego miasta. Między innymi o tym muralu pisała parę lat temu Chaga. Jak mi napisała Aga, pierwotnie mural miał wyglądać zupełnie inaczej, ale na przeszkodzie stanęło drzewo, które miało być wycięte, ale zgoda na wycięcie została cofnięta. Na szczęście udało się stworzyć na szybko nową koncepcję muralu i tak powstała śliczna panienka w podlaskim stroju z konewką podlewająca właśnie TO niewycięte drzewo. Tak, TO drzewo jest prawdziwe i rośnie sobie w najlepsze obok budynku :) I tak zupełnie niechcący miasto zyskało nowy, piękny, rozpoznawalny i kopiowany nawet przez Chińczyków :) symbol. Ogromnie mi się ten mural podoba. Jest piękny!!
Kolejna wyjątkowo wyjątkowa rzecz.
Igielnik. Poduszeczka na igły.
Igielnik niezwykły, igielnik bezcenny.
Prawdziwy skarb!!
Igielnik uszyty jest z fragmentu perebory, czyli tradycyjnego podlaskiego haftu tkackiego wykonywanego na krośnie. O tym, czym są perebory pięknie pisze na swoim blogu Agnieszka. To właśnie perebory są inspiracją jej cudnego logo, które w nowej szacie możemy od jakiegoś czasu podziwiać. Warto poczytać, zobaczyć.
Nawet nie wiecie, jak dla mnie wiele znaczy ten może niewielki, ale naprawdę bezcenny dar. Agnieszko, bardzo Ci dziękuję za ten piękny kawałek Twojego Podlasia. Dla mnie to wielki zaszczyt i wyróżnienie otrzymać taki prezent.
A teraz wisienka na torcie.
Cudna broszka, której otrzymanie udało mi się przeczuć :)
Nie wiem jak Wam, ale mi się ona szalenie podoba. Jest cudna!
Podoba mi się, jak jest idealnie wykonana, podoba mi się wzór, podoba mi się, że jest to kawałek naszej tradycji, naszej historii, o którą Agnieszka dba, którą stara się zachować, rozpropagować. Aga chwała Ci za te działania! Oby jak najwięcej ludzi z taką pasją i miłością do naszego folkloru, jaką widać w Twoich pracach! Jesteś Wielka!
W przesyłce było jeszcze to.
List.
A w nim parę słów, po przeczytaniu których polały się łzy moje. Aga nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się wzruszyłam, czytając to, co napisałaś. Choćby dla tych słów warto było kiedyś dawno temu podjąć decyzję o założeniu bloga, warto było się zapisać na zabawę Podaj dalej właśnie u Ciebie. Bardzo, ale to bardzo Ci za to wszystko dziękuję, za piękne prezenty, za piękne słowa.
Eh… znowu się wzruszyłam.
Nie pozostaje mi w tej chwili nic innego, jak ogłosić zabawę Podaj dalej u mnie.
Będą więc i u mnie prezenty, ale jak to w życiu bywa, nie ma nic darmo. Dwie osoby, które zechcą otrzymać ode mnie małe co nieco, będą zobowiązane do kontynuowania zabawy u siebie. Obiecuję, że do Świąt Bożego Narodzenia dwie paczki dotrą do odbiorców. Z czym? Nie mam bladego pojęcia, coś się wymyśli.
Postanowiłam jednak trochę zmienić reguły. Do tej pory było tak, że zabawa była adresowana tylko do osób aktywnie blogujących i prezenty otrzymywały dwie pierwsze osoby, które zgłoszą się w komentarzu. U mnie będzie trochę inaczej.
- Zapraszam do zabawy osoby blogujące oraz osoby nie posiadające bloga, ale aktywne na Instagramie. Facebook nie wchodzi w rachubę, nie mam tam konta i mieć nie chcę, nie znam tam ludzi.
- Zapisy do końca maja tylko i wyłącznie w komentarzu pod tym postem. Proszę o podanie linku do Waszego bloga bądź profilu na Instagramie. Komentarze z linkami wymagają mojego zatwierdzenia, więc nie będą od razu widoczne. Nie obawiajcie się, że taki komentarz gdzieś „zginie”. Gdyby jednak tak było, proszę o kontakt. U mnie na blogu można komentować jako gość, bez konieczności rejestrowania się w Disqus!
- Jeżeli zgłosi się więcej niż dwie osoby, na początku czerwca zrobię losowanie (o ja naiwna, liczę, że ktoś się zgłosi).
- Wysyłka na cały świat, bez konieczności podawania adresu mamy, brata, babci, cioci w Polsce.
- Osoba, która zgłosi się do zabawy, musi mieć w chwili wysyłki aktywny blog albo konto na Instagramie.
- Od razu zastrzegam, że przesyłka będzie typowo „krzyżykowa”, skierowana do osób parających się haftem krzyżykowym.
Teraz trochę się wytłumaczę ze zmian w „regulaminie”.
Na blogu bywam ostatnio rzadko, na Wasze komentarze opowiadam po czasie albo wcale się nie odzywam. W zasadzie kompletnie przestałam komentować na Waszych blogach, za co jest mi strasznie wstyd, po raz kolejny posypie głowę popiołem, ale na razie poprawy w tym temacie nie obiecam. Staram się za to w miarę możliwości komentować wasze prace właśnie na Instagramie (można to zrobić z telefonu, siedząc rano w tramwaju albo w środku nocy, gdy problemy spać nie dają i człowiek nie śpi i duma). Wy też na Instagramie częściej niż na blogu komentujecie, to co robię. Poznałam na Instagramie kilka fajnych dziewczyn, które nie blogują, ale tworzą świetne prace krzyżykowe. Niektóre z nich biorą udział w innych zabawach blogowych, może któraś z nich wyrazi chęć otrzymania prezentu ode mnie i kontynuowania zabawy u siebie. Po drugie bardzo nie podoba mi się warunek, że prezenty mają szanse otrzymać tylko dwie pierwsze osoby, które się zgłoszą, bo kto pierwszy ten lepszy. Wyrównajmy szanse. Zauważyłam, że bywały osoby, które miały albo nadal mają trudności z terminowym wywiązywaniem się z zabawy, za to pierwsze były w zapisach. Tego chcę uniknąć.
I teraz pytanie.
?
Znajdą się, chociaż dwie osoby, które zechcą bawić się ze mną w Podaj dalej???
Znajdą się, chętni na otrzymanie prezentu ode mnie i kontynuowanie zabawy dalej u siebie?
?
A tak zupełnie na koniec – to było dobre 40 lat temu, byłam wtedy w przedszkolu. Ta patrząca spod byka w obiektyw to ja. Już wtedy „kochałam” obiektyw, za to szczerze pokochałam folklor. Do dziś mi ta miłość została.