Czyli tym razem zima w czerwcu
Była wiosna w lutym to, czemu nie może być zima wiosną, a może jak źle pójdzie i latem?
Malowanie w domu trwa. I jeszcze potrwa pewnie dłuższą chwilę. Terminy nie gonią, napinki nie ma więc po co się spieszyć? Skutek tego jest taki, że moje skarby leżą po całym domu. I jedno wyjątkowo bogate pudełko wylądowało w sypialni przy łóżku. A że pudełko jest przezroczyste, widać, co w nim jest. I za każdym razem jak tylko spojrzałam w stronę tego pudełka, patrzył na mnie tęsknym wzrokiem pewien miś. Patrzył, patrzył i cichutko mówił.
Patrz, jaki jestem śliczny, to nic, że zimowy, śliczny jestem. No weź, nie trzymaj mnie już dłużej w tym pudle, tylko wyhaftuj.
Mówił, mówił, aż w końcu stwierdziłam, a co mi tam. Zmierzmy się z materią. Oczywiście była noc. Jakoś tak po nocy lepiej słyszę. To pewnie miasto się wycisza i więcej słychać co w kątach piszczy :)
I tak w środku wiosny, zupełnie niespodziewanie zabrałam się za haftowanie zimowego Dimka Snow Bear and Sleigh. Wzorek podobał mi się od pierwszej chwili, jak go tylko zobaczyłam gdzieś w czeluściach sieci. Moim zdaniem jest boski. Adam twierdzi, że pokręcony jak ja, ale on się nie zna, on tylko za kuriera robi :)) Nawet udało mi się zdobyć gdzieś wzór w wersji xsd. Stwierdziłam jednak, że chciałabym wyhaftować prawdziwego Dimka, bo nigdy z takim nie miałam do czynienia. Jak Kochanieńki był w Stanach, kazałam sobie kupić. Przytargał mi go więc w walizkach i tak niedźwiedź leżał parę ładnych miesięcy na dnie szafy i czekał na zmiłowanie.
I się zmiłowałam :)
W sumie to nie zdawałam sobie jakoś sprawy, że będzie to aż taki duży obrazek 35×20 cm. Na początku miałam go wyszywać na małej ramce 8×8″, ale stwierdziłam, że przecież mam większy tamborek. Pora go wypróbować. Przymierzyłam i wyszło mi, że wystarczy tylko jedno przełożenie kanwy i wszystko się zmieści na dwa razy. Na zdjęciu jeszcze mała ramka.
W zestawie jest błękitna Aida w rozmiarze 14 ct. I tu mały zgrzyt.
Po pierwsze Aida! Nie lubimy się za bardzo z Aidą.
Po drugie rozmiar 14 ct!! Jakaś masakra!! Chyba jeszcze, poza jednym malutkim hafcikiem, nie miałam do czynienia z takim rozmiarem kanwy. Jak pokazałam Adamowi, co wyszywam, zobacz Kochany jaki cudny wzorek, to tylko stwierdził, ale te krzyżyki są wielkie.
Krzyżyki są duże.
Są wielkie. To fakt. Cóż robić, tak ktoś to wymyślił. W zestawie są posegregowane muliny, 27 kolorków, umieszczone w bardzo pomocnym sorterze. Nawet nie musiałam używać własnego organizera. Zauważyłam, po wyszywkach na kanwie plastikowej, że w zestawach Dimension jest jakoś tak policzone, że nie zostają zbędne nitki, nie ma potrzeby odkładania igły na potem. Tutaj jak mi coś zostaje, wbijam sobie igłę w gąbkę, którą poprzedzielane są poszczególne mulinki. Patent idealny.
W zestawie jest też igła. Nie igła. Osikowy kołek. Jak to zobaczyłam, to się przeraziłam. Jakaś porażka.
Ja rozumiem, że kanwa 14ct, ale takie coś? Dlatego też używam własnych igieł w rozmiarze 26 i 28. Okazało się, że jednak ta igła jest potrzebna, ale o tym dalej. Tylko nie bardzo wiem, jak takim kołkiem miałabym zrobić backstitche jedną nitką muliny. Nie da się. Nie kumam, czemu nie są dołączone do zestawu dwa, albo i trzy rozmiary igieł.
Jeśli chodzi o wyszywanie, to mam rozdarte serce. Z Aidą to my się jednak nie pokochamy za Chiny Ludowe. Nie lubię wyszywać na kanwie i już. Jak tylko zaczęłam haftować, stwierdziłam, to będzie głośna wyszywanka. Jest głośna, czasami bardzo głośna. I to mnie wkurza. Wkurza mnie, że muliny się strzępią i trzeba je co jakiś czas obcinać końce. Zdecydowanie wolę szlachetny len.
Z drugiej jednak strony Pan Miś wyszył się sam.
Dosłownie. Zaczęłam w środę w środku nocy, dziś mamy sobotę, późne popołudnie, a Pan Miś ma beret i skarpetki. Kolorki bajka. Cud, miód i solone orzeszki. Gdyby wyszywała go na lnie to, pewnie jęczałabym z rozkoszy :))
Jak to jest w standardowych zestawach Dimensions mamy tutaj kombinacje kolorów, ściegów i ilości użytych nitek. Ciuchy Pana Misia wyszywane są dwoma nitkami, natomiast białe ciałko trzema. I okazało się, że jednak te 14ct pozwala na postawienie prawie idealnych krzyżyków. Kto by się spodziewał? Nawet przy takiej sieczce kolorów (w sumie całe cztery, dla mnie o trzy za dużo) coś mi się prawie udało zrobić. Dla mnie rewelacja.
Pan Miś gotowy to trzeba zrobić tło, żeby można zrobić kontury. Zaczęłam od niebieskiego. Dwie nitki, dwa kolory, półkrzyżyki. Szybko poszło.
A potem zaczęły się schody, góry, doliny i nic nie wyszło.
Trzeba postawić półkrzyżyki białą muliną, haftując pięcioma nitkami.
PIĘCIOMA!!
Coś strasznego. Dla mnie szok! I tu się okazało, że jednak osikowy kołek jest do czegoś potrzebny. Te pięć nitek w nic innego nie wchodzi, a jak nawet wejdzie, to się nie da przeciągnąć nitki. Trzeba było szyć na grubo. Te kombinacje różnych ilości nitek dają potem super efekt 3D.
Pod warunkiem, że wyjdzie.
Bo mi nie wyszło, nie wychodzi i nie wiem co zrobić?
:(((
Jak nic widać, że wyszywam raz w prawo, raz w lewo. Nawet Adam stwierdził, że widać paski po dwa. I co ja mam z tym zrobić? Patrzeć na to nie mogę. Dla mnie totalna porażka. Poradźcie pliz co zrobić????
Wyszywam zawsze od prawej strony do lewej i z powrotem. Ponieważ tu są półkrzyżyki, powrót jest w następnym rządku. Nie potrafię wyszywać od lewej do prawej, nitka mi się kompletnie skręca, więc odwracałam tamborek o 180 stopni i wyszywałam znowu od prawej do lewej. I to widać!!!! Widać, że jest wyszywane po dwa rzędy. Strasznie mnie to razi, nie podoba się. Przy pięciu nitkach mulina jest nieładnie prowadzona, nie ma jak wbić igły pomiędzy, żeby równo rozdzielić nitki. Płakać mi się chce. Nie wiem, czy mam zaczynać każdy rządek od nowa? Po pierwsze dużo muliny pójdzie, po drugie będzie grubo z tyłu, bo jakoś trzeba zacząć i skończyć nitkę. Jeżeli spróbuję wypruć to i wyszyć półkrzyżyki mniejszą ilością muliny, to zostaną mi dziury po igle, a poza tym nie będzie tego efektu 3D, o który przecież chodzi. Próbowałam na „sucho”, bez nitki powbijać igłę w dziurki kanwy co drugi rządek, żeby trochę zniwelować różnicę. Efekt marny :(
Jak zabrać się za śnieg na niebie?
Przeciągać nitkę od płatka śniegu do płatka, czy każdy wyszywać oddzielnie?
To mają być pojedyncze krzyżyki i french knoty robione trzema nitkami muliny. Tu gdzie są 4xb na wzorku, mają być cztery półkrzyżyki, wyszyte 5 nitkami. Jak to zrobić? Jak będę przeciągać nitkę od krzyżyka do krzyżyka, nie będzie tego potem widać na gotowym hafcie? Macie z tym jakieś doświadczenia?
Chciałam najpierw skończyć tę stronę haftu, łącznie z wyszyciem śniegu i konturów, ale chyba przełożę tamborek i zabiorę się za sanki. Tu się będzie działo, jeśli chodzi o kolorki. Pingwinek na końcu mnie najbardziej rozczula :))
Bardzo Wam Dziewczyny dziękuję za podpowiedzi jak się zabrać za wieczko do pudełka na przydasie. Coś mi się klaruje w głowie. Byłam nawet wczoraj u tapicera i za uśmiech od ucha do ucha dostałam kawał cienkiej gąbki tapicerskiej i ocieplinkę. Wizja się krystalizuje, ale wcześniej jakiś sabat czarownic muszę zaliczyć, żeby zdjąć z siebie urok i na koniec tego koncertowo nie spieprzyć. Bo za co się nie wezmę w tym roku, to jest jakaś wtopa :((( Strach się bać co mogę jeszcze zepsuć.
Zdecydowanie najpierw jakieś uroki muszę odczynić.
Potem będę kleić.
Teraz biorę się za sernik.