Karuzela, karuzela na Sępolnie co niedziela

czyli Choinka 2019 8/12

Krakałam ostatnio, że nie zdążę kiedyś się wyrobić w terminie, krakałam i wykrakałam.

Chrupnęło, łupnęło i skończyło się rumakowanie.

Strzeliło mi coś w krzyżach i plan na dokończenie dziś niedokończonego projektu legł był w gruzach.

A dziś przecieczcież deadline, trzeba żabkę w zabawie u Kasi nakarmić.

Tylko czym ją karmić, jak moje „danie” jeszcze na pół surowe, wymaga dogotowania, dopieszczenia, żeby można było je zaserwować. Ehh… czemu mi się takie rzeczy muszą zdarzać?

Teraz stoję przy oknie, bo siedzieć nie mogę, komp mam na parapecie i piszę.

Tylko o czym pisać, jak nie ma, co zaprezentować?

Smuteczek :(

Teoretycznie mogłabym pokazać, to co do tej pory udało mi się przygotować, ale obiecałam sobie, że w tej zabawie będą tylko prace dokończone i zamierzam się tego postanowienia trzymać.

Smuteczek :(

I tak sobie smutkowałam pół dnia, aż mnie olśniło, że przecież mam jeszcze jedną pracę, którą przygotowałam z myślą o tej zabawie, a którą nie wiedzieć czemu zapomniałam pokazać.

Hura!! Jak to dobrze jest mieć zapasy w domu :)

W zeszłe wakacje (rok temu!!!) zabrałam się za wyszywanie pewnych reniferów.

Kolory dobierałam sama i popełniłam błąd. Nie sprawdziłam ile mam niebieskiej muliny i mi jej brakło w czasie wyszywania. Wzięłam kolejny motek, teoretycznie z tym samym numerem i wyszywałam dalej. Niestety okazało się, że są to w sumie dwa różne odcienie i widać, gdzie było wyszywane jednym i drugim motkiem.

Cóż mówi się trudno. Nie zamierzałam pruć tego, co zrobiłam. Trochę ciemnoszarych kresek i widać to, czego wcześniej widać nie było. Renifery widać.

Tu można dojrzeć granicę między dwoma kolorami, ale mi akurat ona mało przeszkadza.

Mam jednak nauczkę na przyszłość, że jak się robi duże tło jednym kolorem, TRZEBA wyszyć je muliną z jednego motka, bo na dużej płaskiej powierzchni może to wyglądać fatalnie. Kolor kolorowi niestety nierówny. Różne partie, muliny rożnie przechowywane, kupowane w różnych miejscach i jest problem…

Wzór reniferów pochodzi z książki „365 Quick Christmas Designs”, ja „znalazłam” gdzieś dawno temu w Internecie, ale nie miałam pomysłu na jego zagospodarowanie. Renifery jak renifery. Takie sobie nijakie.

Zainspirowała mnie Elena i jej cudne prace. Byłam zaraz po zrobieniu Poczty Świętego Mikołaja i Sklepu Zoologicznego wg jej projektów, gdy wpadła mi w oko jedna z jej pierwszych prac.

Karuzela.

Przecież znam te renifery, wiem jak uszyć dach, bo zrobiłam już dwa domki wg jej wzoru, zrobię sobie i karuzelę i ja.

I zrobiłam.

Odgapiłam, skopiowałam i mam cudną cichutko dzwoniącą karuzele z uroczymi reniferami.

Mam nadzieję, że Elena wybaczy mi ten plagiat, bo w sumie nie zapytałam, czy mogę skopiować jej pracę.

Znalazłam w zasobach mojego dysku nawet zimową fotkę karuzeli. Cóż miałam plan, żeby ją wcześniej pokazać, ale mi nie wyszło. Dziś tak dla ochłody w ten chyba ostatni gorący weekend lata ją prezentuję.

I pomyśleć, że do świąt zostało niecałe cztery miesiące. Masakra jak ten czas szybko leci. Ani się obejrzymy, a przyjdzie pora na ubieranie choinki. Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać, kiedy powyciągam z pudełek te wszystkie haftowane ozdóbki, które udało mi się wyprodukować.

Rozdzwonioną karuzelę zgłaszam do sierpniowej odsłony zabawy Choinka 2019 u Xgalaktycznej Kasi.

 

 

Elena ostatnio pokazała kilka wzorów nowych domków do magicznej, świątecznej wioski. Moim zdaniem są świetne, rewelacyjne!! Jeden już nabyłam, może uda mi się go wyszyć do świąt. Zobaczymy. Marzą mi się wszystkie, tylko ostatnio czasu kompletnie brak mi na cokolwiek. A najbardziej na ulubione hobby…

Warto zaglądać do sklepu Eleny na Etsy. Co tydzień robi promocje na jakiś wzór, a 25% upustu to słuszny upust. Wzory nie są tanie, ale są świetne i rewelacyjnie opracowane. Można z nich prawdziwe cudeńka zrobić. A jak się dobrze poszuka, to można znaleźć wiele wzorów, które Elena udostępnia za darmo, np. mój szalony cudowny rudy Kapelusznik powstał na podstawie darmowego wzoru.

A ja dalej stoję, tym razem przy blacie kuchennym, bo siedzieć kompletnie nie mogę. Cały dzień stałam, chodziłam, trochę leżałam plackiem na podłodze. Ot się załatwiłam na koniec wakacji. Mam nadzieję, że do poniedziałku mi przejdzie, ale czarno to widzę…

Dobrze mieć w domu zachomikowane zapasy, ale następnym razem to mi się już nie uda wywinąć. Ten dzisiejszy post powstał całkiem rzutem na taśmę, naprawdę niewiele brakowało, żebym spasowała.