Genialny plan, czyli Choinka 2018 część 5/12
Miałam plan. Mój plan był genialny jak plan Egona Olsena.
Z realizacją planu poszło zupełnie jak u Egona.
Poszło prawie dobrze.
A wiadomo, że prawie robi wielką różnicę.
Już od dłuższego czasu chodzą za mną szyciowe serca-zawieszki na choinkę. Dokładnie takie, jakie pokazała u siebie jakiś czas temu Magda.
Maszyny do szycia w domu nie posiadam. Maszynę ma moja mama, starego rozklekotanego Łucznika. Do maszyny mnie jakoś nie ciągnęło, a to wielki błąd, bo miałam się od kogo uczyć. Moja mama szyła fantastycznie, teraz już jej to nie wychodzi jak kiedyś, ale i tak wychodzi lepiej niż mi. Nie mam do tego kompletnie talentu. I jest mi z tego powodu źle, bo z chęcią bym teraz właśnie szyciowo zagospodarowywała moje hafty, a nie tylko oprawiała je w ramy.
Wracając do serc.
Któregoś pięknego wieczoru, gdy nosiło mnie z kąta w kąt, wpadła mi do głowy genialna myśl. Wyszyję mały hafcik i spróbuję pozszywać serce ręcznie. Zobaczymy, co wyjdzie i czy się da zrobić ręcznie ładne łuki. Akurat miałam na koncie mały sukces w postaci bombki z Mary, wiec pełna zapału, mało się zastanawiając, w zasadzie nie zastanawiając się w ogóle, zabrałam się za haftowanie.
O tym, że na serduszku będzie któryś z motywów bożonarodzeniowych projektu Véronique Enginger z książki pt. „La magie de Noël” wiedziałam od dawna. Nie wiedziałam tylko, od którego wzoru zacząć. Padło na wianek.
W kilka minut skompletowałam muliny, całe osiem sztuk, odcięłam kawałek białego lnu 35 ct z Hobby Studio i zabrałam się za wyszywanie.
Poniżej zdjęcia z haftowania kolejnych kolorów.
Dwa dni i hafcik gotowy. Brakuje jeszcze konturów. Bez konturów jest ślicznie, ale trochę blado.
Parę kresek muliną, parę french knotów, prasowanie i ….. zonk.
Zdjęcia nie zrobiłam, bo się załamałam, wszystko mi opadło.
Miało być serce, tylko że wycięłam za mały kawałek lnu i wybrałam za duży haft. Serca ni jak nie dało się wpasować w materiał, który miałam. Za mały był i już. Lubię, gdy haft ma luz, nie jest wciśnięty, ściśnięty, a tu ewidentnie brakło po parę centymetrów z każdej strony, żeby było dobrze. A było i nadal jest z czego odcinać większe kawałki…
Ehhh…
Cóż było robić, haftu przecież nie wyrzucę, kartki nie zrobię, trzeba coś wymyślić. I tu mnie znowu olśniło! Trzeba zrobić zawieszkę, w takiej formie, jaką pokazywała ostatnio Agniesia. U niej powstał wiosenny igielnik/zawieszka sztuk dwie, u mnie powstała zawieszka w wersji zimowej. Jak to dobrze, że jest się czym inspirować :)
Pozszywałam ją jak igielnik.
Zużyłam kolejną porcję sylikonowego puchu, którego zapas posiadam jeszcze WIELKI i wyszło takie małe coś.
Jak widać, z drugiej strony wyhaftowałam fragmencik wzoru, a na szydełku dorobiłam zawieszkę. Dorobiłam też chwościk, bo chwościki — kutasiki mi się jakoś ostatnio spodobały.
Nie taki był plan. Miało być serce. Wyszło serce kwadratowe, ale i tak jest fajne :)
Tylko niech ktoś mi powie, co jest na wzorze?? Hafcik z książki z motywami bożonarodzeniowy więc może jest to biała poinsecja? Jemioła? Jemioła ma inne kwiatki.
I tym sposobem wyprodukowałam sobie niechcący kolejną ozdobę choinkową, którą zgłaszam do zabawy Choinka 2018 u Kasi.
Zamierzam próbować dalej, bo dalej nie wiem, czy dam radę zrobić piękne łuki ręcznie.
P.S.
Ktoś w ogóle kojarzy Gang Olsena??