Tak mawia mój młodszy brat. I niestety ma rację. Wydawało mi się, że odkryłam sekret kuli idealnej, że wiem na temat haftowanych bombek już wszystko.
Cóż…
Wydawało mi się.
A najgorzej jest, jak się komuś coś wydaje, bo potem nie pozostaje już nic, jak tylko gorzko zapłakać nad własną głupotą:(
A było tak…
Wykrakałam sobie brak choinki w tym roku. Jak nic sobie wykrakałam :(
Jak pisałam, przy okazji nie pamiętam czego, pewnie jakiś haftowanych bombek, że u mnie w tym roku choinki nie będzie, to wiecie, to było takie gadanie.
Czas pędzi jak szalony. Mam wrażenie, że całkiem niedawno pokazywałam pierwszy obrazek w Sal-u Cookie Time, a tu mamy już 10 grudnia i ostatni moment na prezentację kolejnego fragmentu. Hafcik powstał już jakiś czas temu, gdy miałam jeszcze głowę wolną od problemów, ale kompletnie nie miałam, kiedy i jak go obfotografować.
W mieście szalał Grzegorz, wiał, jakby chciał wszystkie drzewa z korzeniami powyrywać, z nieba woda lała się jak z cebra. Ciemno, szaro, mokro, wietrznie, że psa z kulawą nogą za drzwi nie wystawisz.
Idealna niedziela….
Nie wiem jak u Was, ale dziś we Wrocławiu była prawdziwie wiosenno-letnia pogoda. Na termometrze ponad 25 stopni, słoneczko świeciło, niebo prawie bez jednej chmurki, trawa zielona jak na wiosnę. Tylko nie wiedzieć czemu dookoła drzewa żółte się robią i liście gubią.
