czyli Choinka 2024 po raz piąty
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną zawieszką 3D. Jak zobaczyłam zabawkę u Iriny, od razu wiedziałam, że muszę ją kiedyś popełnić. Urzekł był mnie i chwycił za serce wyjątkowy koci uśmiech.
Kojarzycie Kota z Cheshire z „Alicji w Krainie Czarów”? Przyznam się bez bicia, że jegomościa nie kojarzyłam wcale. Nie czytałam książki, być może kiedyś widziałam jakiś film, ale go nie pamiętam w ogóle, więc kto zacz ten Kot z Cheshire nie wiedziałam. Moja pierwsza z nim styczność była w zeszłym roku, gdy popełniłam kocią zawieszkę wg wzoru Eleny.
Tak mi się to uśmiechnięte kocisko spodobało, że nie zastanawiałam się ani chwili, gdy zobaczyłam jego inną wersję. Kot przeleżał na dysku z rok, aż nabrał mocy urzędowej, a ja dojrzałam psychicznie i zabrałam się za jego wyszywanie.
Była ostatni dzień marca, gdy postawiłam pierwsze krzyżyki na białej Aidzie. Wyszywam sobie, wyszywam i coś mi nie pasuje. Mam jakiś dziurawy wzór! Ewidentnie brakuje mi we wzorze jakiegoś koloru!
Niewiele myśląc, napisałam do Iriny, że mam felerny wzór, żeby podesłała dobry, bo mam wenę, wyszywać mi się chce, a tu jednego koloru ewidentnie brak.
Na to Irina mi odpisała, że ze wzorem wszystko w porządku, tam, gdzie nie ma nic zaznaczone, nie wyszywamy, gdyż ponieważ haft ma być na CZARNEJ Aidzie.
CZARNEJ!
Aż się uśmiałam nad własną głupotą i sklerozą. Przecież wiedziałam, że on ma być na czarnym materiale, nawet po zakupie wzoru sprawdzałam, czy mam taki w domu (miałam). Nie mam pojęcia, jaka zaćma padła na mój mózg. Trzeba było zacząć od nowa, na szczęście tych krzyżyków nie było aż tak dużo, bo bym się mocno zdenerwowała.
Z czarną Aidą miałam mocno pod górę. Chyba z półtora miesiąca mi z nią zeszło. W międzyczasie powstał nawet hafciarski tron, a kociska skończyć jakoś nie mogłam.
Była oczywiście kocia inspekcja. Co ta Pańcia tam robi?
Nie da się ukryć, że do haftowania na czarnym trzeba mieć zdrowe oczy, że najlepiej wyszywa się w świetle dzienny, na dworze. Miałam plan na jeden duży haft na czarnym, ale po tym kocie raczej sobie go odpuszczę. To nie jest już dla mnie przyjemność wyszywać na czarnym. Każdy krzyżyk wymaga skupienia, uwagi. Na czarnym niestety nie wyszywa się samo. Szkoda.
Kot jest przestrzenny, ma wyszytą oddzielnie mordkę, którą potem trzeba doszyć do reszty.
Czyż te błękitne oczy nie są cudowne?
Czyż nie jest słodki kociak z tego kota?
Otóż mianowicie nie! To tylko pozory!!!
Po pierwsze ani miło, ani łatwo nie zszywało się kotka do kupy. Walka była nierówna. Bluzgi leciały siarczyste. Żyłka się rwała, koraliki gubiły. Stwierdzam, że już nie na moje nerwy takie zabawy.
Po drugie kotek przeszedł metamorfozę uśmiechu i zyskał nowy piękny uśmiech, który bije po oczach, jak licówki Krzysztofa I. Szczegół, że uśmiech jest upiorny, iście diabelski.
Moim zdaniem cudny. Dokładnie taki, jaki powinien mieć Kot z Cheshire.
I te wąsika z żyłki Kochanieńkiego. Boskie.
Próbowałam uwiecznić kota z naszą Dziadówką, ale ona jak zwykle miała w tyle starania Pańci. Jak chce, to przyjdzie, jak nie chce, to nie ma siły jej zmusić do pozowania.
Nie pozostało nam nic innego, jak zabrać kocisko na wycieczkę rowerową i walnąć mu sesję zdjęciową w plenerze.
Tak wygląda kot od spodu i z tyłu.
Kot załapał się nawet na ostatnie rododendrony w parku.
Kochanieńki stwierdził, że to diabeł w kociej skórze ;-) Adam się nie zna. Kot jest czarujący i z dumą prezentuje wszystkim swój uśmiech, wspierając głowę na przednich łapkach.
Autorką wzoru jest Irina, jedna z moich ulubionych projektantek zabawek 3D. Szczerze podziwiam ją za pomysły, za wykonanie, niestandardowe rozwiązania. Dużo zdrowia kosztują mnie jej prace, ale efekt wynagradza wszelkie trudy. Wzory Iriny można nabyć na Etsy.com. Polecam!
Kot wędruje do majowej odsłony zabawy u Karoliny.