Jak czegoś nie zrobię od razu, odłożę na potem, na kiedyś, to strasznie trudno mi do tego wrócić. Tak jest i z tym postem. Nie mam weny, ale obiecałam opowiedzieć, co to się u nas wydarzyło w grudniu.
Trzeba więc przysiąść i coś napisać.
Zastanawiałam się, czy nie podzielić tego posta na dwa, ale doszłam do wniosku, że mi się nie chce.
Będzie więc jeden długaśny post z bardzo dużą ilością choinkowego spamu.
Będzie powtórka z lat ubiegłych, bo u mnie nic się nie zmieniło.
Nieustająco i wciąż mam hopla na punkcie choinki. Czytaj dalej „Magiczny domek”
Mam sklerozę. Mam sklerozę galopującą i nie uczę się na własnych błędach.
Nie pamiętam, że błąd popełniłam, że mam o nim pamiętać i więcej go nie popełniać.
Tak było i tym razem.
O co chodzi z Czerwoną Królową i Flamingiem wiem tyle, co wiedziałam o Kocie z Cheshire, gdy go wyszywałam.
Są bohaterami książki Alicja w Karinie Czarów.
Nic więcej.
Nie znam, nie kojarzę, książki nie czytałam, filmu nie pamiętam. Czytaj dalej „Jej Królewska Mość i Różowy Ptak”
Wrzesień był miesiącem kompletnie nierobótkowym.
Nie postawiłam ani jednego krzyżyka.
Nie postawiłam ani jednego półkrzyżyka.
Nie postawiłam ani jednego ćwierćkrzyżyka.
