czyli Wielki Finał zabawy Choinka 2023
w której w tym roku nie brałam czynnego udziału.
Ciekawe, czy ktoś tu jeszcze w ogóle zagląda?
Czy pamiętam jeszcze, jak się pisze posty?
Jak działa WordPress?
Się okaże wkrótce, bo ostatni post był równo rok temu…
Nie da się ukryć, że odchodzący rok był wyjątkowo słaby jeśli chodzi o robótki i udzielanie się w socjal mediach. Chyba mi się wszystko po trochu przejadło. Doszedł do tego jeszcze problem z komputerem, który już od dłuższego czasu nie współpracował ze mną i wył o postawienie mu systemu na nowo. Będzie prawie rok, jak Kochanieńki zrobił mi z nim porządek, a ja i tak do niego nie zaglądałam. Chwilę trwało, zanim sobie hasło przypomniałam. Praca, w której bite 8 godzin siedzę i gapię się w ekran, skutecznie mnie zniechęca do patrzenia się w monitor jeszcze w czasie wolnym.
Ponieważ mamy okres około świąteczny, mam wolne, pogoda w kratkę, kończy się rok, postanowiłam napisać post podsumowujący zabawę Choinkową u Kasi, która po 6 latach wspólnej zabawy postanowiła przekazać pałeczkę Karolinie. Mam nadzieję, że Kasia mnie nie pogoni i pozwoli podlinkować ten post.
Ci, co tu zaglądają, wiedzą, że miłością wielką darzę wszelkie zabawki i zawieszki na choinkę wyprodukowane własnymi ręcami. I póki jeszcze jestem w stanie trzymać igłę w rękach, trafiam w Aidę czy len, bo jeszcze coś widzę, póty pewnie będę takie zabawki jeszcze produkować. I produkowałam je po cichu przez cały ten rok.
W tym roku nie bawiłam się z dziewczynami regularnie. Wcześniej „termin” kolejnej odsłony zabawy mocno mnie motywował do spięcia pośladów i zrobienia czegoś w konkretnym czasie. W tym roku mi się zwyczajnie nie chciało. Postanowiłam, że będę wyszywać kiedy mam na to ochotę, a nie kiedy muszę. I trzymałam się tego przez cały rok.
I tak sobie wyszywałam po trochu, to to, to tamto. I nie robiłam prawie żadnych zdjęć z postępów prac. Od tego też miałam jakiś wewnętrzny odrzut. Nie jestem w stanie w tej chwili powiedzieć, co kiedy powstało. Wiem, co było pierwsze, a co ostatnie. Pomiędzy jest jedna wielka dziura.
Hafty zbierałam do szuflady, nie miałam weny na ich wykończenie.
Aż nadszedł listopad i Kochanieńki z uporem maniaka zaczął powtarzać:
Jeszcze pięć tygodni do choinki.
Jeszcze cztery tygodnie do choinki.
Zamorduję go za to smęcenie, mam czas.
Jeszcze trzy tygodnie do choinki.
No dobra, poskładajmy coś. Już mnie zaczyna stresować to jego gadanie.
Zima nadciąga, będzie okazja foty strzelić w śniegu.
Spadł śnieg, cyknęłam parę zdjęć w fajnych okolicznościach przyrody.
Jeszcze dwa tygodnie do choinki.
Jeszcze tydzień do choinki, mam czas. Plan był żeby ubrać choinkę koło 10 grudnia.
Szlag plan strzelił jak zawsze, gdy się o planie na głos mówi.
Choinka nieubrana w terminie, a ja nie poskładałam wszystkiego do kupy, jak planowałam.
Pochorowałam się.
Trudno. Trzeba było walczyć mimo przeciwności losu i smarków kapiących z nosa.
Dałam radę :)
Tak, jak w zeszłym roku ubraliśmy dwie choinki. Malutka stanęła na strychu i jest identyczna w klimacie do zeszłorocznej. Cały rok zbieraliśmy pod Młynem malutkie drewniane figurki. Trochę nowych udało się wygrzebać. Tu większa część naszej kolekcji jeszcze na biurku, przed powieszeniem.
I już na choince. Na żywo choinka wygląda zdecydowanie lepiej.
To teraz parę szczegółów.
Niektóre figurki są nadszarpnięte zębem czasu, niektóre wybrakowane, a niektóre w stanie idealnym. Nie przeszkadza mi to ani trochę. Lubię je takie, jakie są. Są fajnusie.
W sumie to powinnam była zacząć chyba od tego, że w tym roku był plan na „białą, koronkową” choinkę. Kochanieńki umyślił sobie, że mu się bardzo podobają gwiazdki i inne takie formy dziergane na szydełku i fajnie by mieć taką monochromatyczną choinkę. Nawet się zapaliłam do tego pomysłu, ale weny to mi na jakiś tydzień, no może dwa starczyło. Samo szydełkowanie lubię, ale krochmalenie i naciąganie gwiazdek, to jest jakaś mordęga i katorga razem wzięte. Szczerze tego nie cierpię. Palce bolą, czasami jakaś szpilka zardzewieje i poplami trwale robótkę. Bombki krochmalone na balonach i dzwonki suszone na styropiankach to pikuś i szybka robota. Gorzej szło mi już z aniołkami, nie miałam na czym uformować im sukienek.
No i te cholerne gwiazdki…
Jedną dzierga się chwilę albo dwie, ale przyszpila już długoo i boleśnie.
Współczesne szpilki są nic niewarte, jak to mawia Kochanieńki są zrobione z gównolitu, dlatego jak tylko znajdę gdzieś pod Młynem stare dobre szpilki biorę je w ciemno. Mają one jednak tę wadę, że mają zazwyczaj małe główki, które z czasem boleśnie ranią palce. Szydełkowałam na podstawie filmików Aureli Myszki Szarej, Eli z Bajerów Eli, część wzorów z You Tube, Pinteresta, Instagrama.
Jedne ładniejsze, inne mniej udane, ale wszystkie pięknie się prezentują na choince.
To teraz może przejdźmy do tego, po co się dziś spotkaliśmy – do zawieszek na choinkę, które wyprodukowałam w tym roku.
Wróć.
Pierwszy haft, który Wam dziś pokażę, powstał jeszcze w zeszłym roku. Powstał po świętach, przed Nowym Rokiem, ale nie było okazji go pokazać.
Królik z Alicji w Krainie Czarów. Królik jako chiński symbol kończącego się właśnie roku 2023. Wzór od nieocenionej Iriny. Kocham jej wszystkie wzory miłością wielką. Powtarzam to za każdym razem, ale tak jest.
Wskazówki od prawdziwego zegarka dostałam od starego Zegarmistrza. Jak to powiedział, my rękodzielnicy musimy się popierać i nie wziął za nie ani złotówki. Wąsy z żyłki, którą Kochanieńki trzyma w piwnicy i nie chce się nią ze mną dzielić. A ona taka fajna.
Kolejna zabawka, to również postać z Alicji w Karinie Czarów. Tym razem to Kot z Cheshire autorstwa Eleny, mojej drugiej ukochanej projektantki. Tę zabawkę zawdzięczam Kasia S, która to zamówiła mi za wielką wodą nitki Wisper Rainbow potrzebne do wyhaftowania tego jegomościa. Wielkie dzięki Kasiu, za odezwanie się do mnie i za zamówienie tych nici. Sama pewnie bym się do tego jeszcze nie zmusiła, a kot by leżał na dysku w wirtualnym świecie. A tak ozdabia naszą choinkę.
Haftowało się go mało przyjemnie. Nici Wisper są mechate, trzeba używać krótkich odcinków, ale po wyczesaniu dają wrażenie futerka. Efekt wart zachodu. W sumie popełniłam chyba błąd i wyhaftowałam tego kota na Aidzie 16 ct, a powinnam była na 18 ct. Niektórych nitek wystarczyło mi na styk, a kocisko wyszło sporych rozmiarów.
Kot długo leżał w szufladzie, a potem parę dni siedział bez nakrycia głowy, bo bałam się zabrać za zrobienie mu kapelusza. Którejś nocy, bo była dwudziesta druga z minutami, stwierdziłam, że spróbuję mu ten kapelusz zrobić, pokombinuje co i jak, a rano siądę ze świeżym umysłem i poskładam wszystko do kupy. Tak się zapomniałam w tym kombinowaniu, że parę chwil po północy kapelusz był gotowy.
Nie mam pojęcia, jak go zrobiłam, ale zrobiłam. I wyszło mi zacne nakrycie głowy. Musi być, że w zeszłym życiu byłam Kapelusznikiem, bo to już któryś tam popełniony przeze mnie kapelusz.
Ponieważ kot jest dość ciężki i nierówno obciążony przez kapelusz, nie dało się mu zrobić normalnej zawieszki. Przyszyłam go więc do drewnianej klamerki, takiej co się nią majtki do sznurka przyczepia, co by nie odleciały na wietrze. To był super pomysł, bo Kocisko idealnie trzyma się gałęzi.
Czyż ten jego uśmiech nie jest rozbrajający?
Teraz będą miniaturowe zabawki od Olgi Petrenko. Wzory kupiłam parę lat temu i nie zrobiłam jeszcze wszystkich. Olga zaprojektowała 12 wzorów na każdy miesiąc, plus powstał jeszcze jeden bonusowy. Chyba.
Kiedyś wyszywałam walizkę jej autorstwa.
To polecimy alfabetycznie.
Na pierwszy ogień, jako trzecia zabawka – aparat fotograficzny i pierwsze zdjęcia z zimowej sesji. Śnieg to u nas był chyba przez tydzień, pod koniec listopada i na początku grudnia. Ale nasypało go sporo.
Gdyby nie to wakacyjne wspomnienie na wyświetlaczu można by powiedzieć, że to jakieś nasze stare Ami albo radziecka Smena, a tak to raczej współczesny aparat cyfrowy.
To teraz będzie bębenek z cielęcia, bo przy okazji przypomniała mi się taka piosenka z przedszkola:
„Bum cyk bum cyk bum cyk cyk bum cyk cyk
Bębenka z cielęcia nie miałem i nie mam
U dziewczynek wzięcia nie miałem
I nie mam u dziewczynek wzięcia”
Ale to chyba niekoniecznie o taki bębenek chodzi :)
Malusi jest, ale cudny.
Pora na Domek z piernika i piątą zabawkę w tym roku. Jest choinka oparta o ścianę, jest uśmiechnięty bałwan, wieniec na drzwiach jest, girlandy w oknach są. Dach zasypany śniegiem. Prawdziwy zimowy piernikowy domek.
Teraz Eskimos – Matrioszka, dzierżący w rękach wielką lśniącą srebrno rybkę. Szósta tegoroczna zabawka. A rybka musi być, że zaczarowana.
Zaspy śnieżne w naszym ogródku zrobiły klimat :)
I posłużyły za bezkresny ocean dla łódki, którą dwaj przyjaciele Bałwanek i Ciastek wyruszyli w podróż w nieznane.
Ponieważ łódka nabierała niebezpiecznie wody, znaczy śniegu, do celu w postaci naszej choinki dotarł tylko jeden jegomość. Ciastek musiał się ewakuować. Czeka w szufladzie na swój czas żeby zaistnieć.
To teraz pora na Muchomora. Grzybki, zwłaszcza muchomory to jeden z fajniejszych motywów choinkowych. Mam kilka szklanych grzybków, może jakiś nawet się załapał na sesję. Ten jest haftowany i ma „prawdziwe” białe plamy na kapeluszu, i blaszki pod spodem, i koronkowy pierścień wokół nóżki. Normalnie muchomor, jak żywy wyrósł mi w śnieżnej zaspie.
Ostatnią zabawką Olgi, którą zrobiłam w tym roku, jest słoik pełen zapasów na zimę. Co w nim jest, nie mogę powiedzieć. Może pierniki, może magia świąt.
Jak duże są te zabawki widać na poniższym zdjęciu.
Na dłoni Kochanieńkiego spokojnie mieszczą się trzy, a pewnie by wszystkie wlazły, jakbym wcześniej, przed powieszeniem ich na choince pomyślała, żeby zrobić im zdjęcie.
To teraz 10 zabawka i przyczepa kempingowa autorstwa Eleny. Podróż przez białe zaspy z takim pojazdem to nie lada wyzwanie, ale dla chcącego nic trudnego. Wszystko da się zrobić. Potrzebne tylko dobre towarzystwo, kot na kolanach, magia ze słoika i w zimie można podróżować i kwiatki mieć w oknach, a lato w sercu.
Gdy uczyniłam byłam przyczepę, Kochanieńki popatrzył, pokiwał głową i powiedział: „ona jest niekompletna, brakuje jej dyszla”. Poszedł do piwnicy, nie było go chwilę i wrócił z uśmiechem na ustach.
Masz tu śrubkę, wkręć mu w dupkę, będzie dyszel.
I tak to mój „kamper” zyskał „wozidło”.
Z tego wszystkiego to aż nabrałam ochoty na podróż z taką przyczepą przez świat.
Jedenasta zabawka to wspomnienie lata. „Wiejskie lato” i kolejna „kocia” kula od RinkaZee. Parę lat temu wyhaftowałam i pokazałam jako pierwsza na Instagramie taką jej kulę. Nomem omen też kocią.
Marina osobie, która pokaże jako pierwsza ukończoną bombkę jej autorstwa, daje w prezencie dowolny wzór. I tak zostałam szczęśliwą posiadaczką takiego o to cuda.
Wlazł kotek na płotek i mruga… cudna jest ta bombka.
Pełna słońca, lata, malw i słoneczników.
Zaczęliśmy Rokiem Kota, skończymy prezentacje tegorocznych zabawek na choinkę chińskim symbolem nadchodzącego 2024. Na finał i jako dwunastą zabawkę pozostawiłam sobie Chińskiego Smoka, również autorstwa Iriny. Zabawka jeszcze ciepła, dosłownie dwa dni temu spadła mi z tamborka, a mi dane było zostać matką smoków.
Wzory Iriny są niesamowite.
Realistyczne, pełne szczegółów, wymagające poznania nowych ściegów. Namęczyłam się okrutnie. Naszukałam się dziwnych błyszczących nitek. Musiałam uszyć rogi smokowi. Kochanieńki stwierdził, że wystarczyło własne odczepić z głowy (nie to, że mi rogi przyprawia na boku, ale ponoć rogata ze mnie dusza, tak twierdzi) i tak byłoby mi łatwiej. Musiałam zapleść warkocze smokowi, dorobić zęby, nozdrza. Namęczyłam się, ale było warto. Smok jest cudny, a Wy możecie mi mówić od dziś Daenerys :)
Zdradzę Wam, że to nie ostatni smok, jakiego popełnię, kolejny się szyje, ale nie wiem, kiedy go skończę. Z moim zapałem pewnie za rok pokażę.
Ufff.
Jak widać na powyższych obrazkach, zawieszek powstało 12, po jednej na każdy miesiąc mijającego roku. Gdym się spięła, może udałoby się robić je regularnie przez cały rok. Ale spinać mi się nie chciało chcieć i wyszło, jak wyszło. Grunt, że na koniec zabawy u Kasi mam co pokazać i podlinkować.
W tym miejscu chciałam też bardzo, bardzo podziękować naszej Kochanej Xgalaktyce za te 6 lat wspólnej zabawy. Dzięki Kasi i jej zabawie mam wyjątkową choinkę, dzięki niej powstało ponad 100 różnych zawieszek. Kasiu, moc uścisków dla Ciebie i wielkie podziękowania za ogrom pracy, jaki wkładałaś co miesiąc w organizację tej zabawy.
DZIĘKUJE!!
To teraz zbiorcze zdjęcie, żeby Kasia miała co pokazać.
To tyle ile chodzi o tegoroczne hafty. Pora w końcu ubrać i pokazać choinkę. Kochanieńki zarządził w tym roku choinkę pod sufit. Jest więc pod sufit. I nie jest monochromatyczna, ale po mojemu choinkowa. Niesymetryczna, żywa, zielona, przez chwilę pachnąca. Najpiękniejsza, bo nasza.
Goła, tylko w bieliźnie, znaczy w światełkach.
Po narzuceniu czegoś na siebie – moich haftowanych zabawek.
Jak widać duuuużo jeszcze wody w Odrze musi spłynąć do Bałtyku, a ja jeszcze parę krzyżyków muszę postawić, żeby można było powiedzieć, że po zawieszeniu tylko moich wyrobów choinka nie jest goła i nie trzeba nic na nią więcej wieszać.
Powiesiłam więc, co miałam. Jak co roku była dyskusja i powątpiewanie, gdzie ty to kobieto wszystko zmieścisz. Zmieściłam, zmieściłam. I znalazłabym jeszcze trochę wolnego miejsca na kolejne zawieszki.
I jak co roku od kilku lat powtórzę się – nie potrafię zrobić ładnego zdjęcia naszej choince. Musicie mi wierzyć, że na żywo jest o wiele piękniejsza. Jest wyjątkowa.
Parę zdjęć grupowych.
I trochę szczegółów. Znacie już te ozdoby, pokazywałam je w zeszłe lata, ale jak już zrobiłam zdjęcia, to czemu ich nie pokazać. Będzie ich dużo, bardzo dużo, po kokardy. Tytuł postu wszak u mnie zawsze coś mówi ;-)
Jeszcze trochę spamu.
I jeszcze.
Uffffff
Tak jeszcze 10 lat temu nie podejrzewałabym siebie o to, że będę machać ręką i produkować (już nie kompulsywnie, ale zawsze z wielką przyjemnością) zawieszki na choinkę. A tak na choinkę czekam cały rok i cały rok mam zajęcie. Koza w postaci choinki i wszelkie gadżety okołochoinkowe zajmują dużo miejsca w domu, ale jak się ją wyprowadzi, robi się tak jakoś smutniej. I można znowu czekać na choinkę, bo za chwilę będzie następna.
Na koniec chciałabym Was zachęcić do wzięcia udziału w kolejnej odsłonie zabawy choinkowej tym razem u Karoliny. Takie zabawy fajnie motywują, a na koniec roku człowiek ma wyprodukowanych dużżżo fajnych rzeczy. I zachęcam Was gorąco do robienia w ramach tej zabawy zawieszek na choinkę. Niekoniecznie muszą być przestrzenne jak moje, każda zrobiona własnymi ręcami raduje serce i duszę. Jakbyście jednak chciały robić zawieszki 3D, to wierzcie mi, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Zapytajcie Magdę.
To teraz jeszcze banerki obu zabaw – Kasinej i tej u Karoliny.
Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze na nadchodzący Nowy Rok. Niech to dla każdego z Was będzie dobry rok.
Do usłyszenia, zobaczenia gdzieś kiedyś w sieci albo na żywo.
Pa!